Góry Kaczawskie
2022, wrzesień
Od zakończenia GSB minął już ponad miesiąc. Przez pierwsze kilka dni nawet nie myślałem o powrocie w góry, lecząc odciski. Później wciągnęły mnie niestety różne obowiązki. Lecz wreszcie przyszedł znów ten dzień, kiedy już nie można było wytrzymać i trzeba było znów wziąć plecak i ruszyć w trasę. Początkowo myślałem o Karkonoszach lub Izerskich ale tam pogoda miała być słaba. Znalazłem metodą chybił-trafił przejazd "blee" do Janowic Wielkich a stamtąd można przecież ruszyć w łagodne Góry Kaczawskie, które świetnie nadadzą się na ponowne wejście w trekking. Kaczawki mało przeze mnie schodzone, tylko kilka razy, przeważnie omijane w drodze w Karkonosze czy inne Zachodnie Sudety. Prognozy zapowiadały w tym rejonie na czwartek-piątek okno pogodowe. A jeszcze przypomniała mi się dawna zajawka Dave'a na odwiedzenie Różanki. Idealnie się składa!
Rano przysypiałem w aucie... aż wreszcie wyrzucono mnie z niego w Janowicach. No i trzeba na szlak.
Zaczynamy! Jest cudnie, no po prostu cudnie. Południowymi stokami wspinam się na grzbiet. Ze ścieżki co i rusz są fajne widoki na Rudawy i Sokoliki.
Postanowiłem zejść na kawę do zajazdu na Przełęczy Radomierskiej. Niestety, nabrałem się - mimo znaków na niebie i w necie, lokal był zamknięty. Kontynuowałem więc trasę w kierunku Komarna. Radomierz:Czasem jednak pokazywały się lepiej Karkonosze
Super klimaty na wędrowanie
Przez stoki Leszczyńca i Ziemskiego Kopczyka szedłem w stronę Barańca i Skopca.
Podszedłem sobie na szczyt Barańca /720/ tak dla sportu. A przy wiacie na Przełęczy Komarnickiej zrobiłem sobie mini-obiad. Niestety, to nawet jeszcze nie połowa dzisiejszej trasy. A jeszcze postanowiłem odbić ze ścieżki na najwyższy (?) wierzchołek Folwarczna-Maślak /722 albo 725/.

Karkonosze pojawiają się coraz śmielej
Widok na dalszą część trasy z Łysą Górą w centrum kadru
Moja ścieżka prowadziła jeszcze przez Kobyłę /625/ aż do szosy nieopodal Dziwiszowa. Po drodze pojawia mi się już po prawej Okole, na które zmierzam. Ale żeby się tam dostać, będę musiał nadrobić drogi."Sudecki Beskid Niski" - no tak, właśnie stąd tytuł odcinka:
Przy szosie niedaleko Przełęczy Widok funkcjonował niemiecki Gasthaus Kapelle. Budynek jeszcze istnieje, niestety knajpy już w nim nie uświadczymy. Ja przechodzę przez ostatnie zabudowania Dziwiszowa i wychodzę na stoki Łysej Góry.
Po minięciu Chrośnicy zacząłem się wspinać na ostatnie podejście. Rzut okiem za plecy na Łysą Górę.
Ostatnim wysiłkiem dnia jest obejście z prawej strony wierzchołka Okola i wreszcie wylądowałem na platformie widokowej.Ściemniało się z każdą chwilą, chciało mi się spać. Jeszcze tylko obowiązkowe gotowanie i można się wyciągnąć w śpiworku. Uuuaaa.
Wylazłem sobie na niego już z plecakiem ruszając w drogę. Szlak omija niedaleki szczyt Leśniak ale po drodze można podziwiać sudeckie skałki.
Grzbiet kończy się stromym zejściem na szeroką przełęcz, dalej na zachód jest jeszcze szczyt Wywołaniec ale nie ma tam żadnej ścieżki.
Obchodzę go od północy przez Szczechów kierując się na Rogatkę. Widoczna z siedem kilometrów na północ charakterystyczna sylwetka Ostrzycy.Przez lasy i łąki prowadzi mnie żółty szlak w kierunku Tarczyna. Tutaj miałem dylemat napotkawszy spore stadko rydzów - brać czy nie brać? Stwierdziłem po zastanowieniu, ze spróbuję je bezpiecznie dowieźć na jutrzejszą kolację. Co się zresztą udało.
Z przyjemnością zaległem na ławeczce na Rynku z napojem i kęsem jedzenia.

Po lewej Gniazdo. Bardzo widokową drogą zmierzam przez wietrznik do Radomic
Malowniczo położone Radomice robią fajne wrażenie
Wkrótce dotarłem do Maciejowca a potem do Pokrzywnika
Trudno mi rezygnować z tylu fajnych zdjęć, właściwie za każdym rogiem, za każdym zakrętem otwiera się nowa panoramka.
Byłoby to fajne miejsce na pozostanie, jednak miałem jeszcze czas. Dalej szlak prowadził przez ujście do Bobru rzeczki Kamienicy, spływającej tu z Gór Izerskich.
Potem ścieżka biegnie już samym brzegiem Bobru:
Docieram do Jeziora Modrego z Perłą Zachodu - to właśnie wspominane niby-schronisko, raczej zajazd i sala weselna. Zresztą jak tam byłem to akurat też się wytaczali skacowani goście weselni. Drożyzna i zupełnie zimne espresso. Kieliszek nalewki niemal bezalkoholowej.
Na końcówce trasy czekało mnie jeszcze kilka skumulowanych atrakcji:
no i wieża widokowa na Wzgórzu Krzywoustego z pięknym widokiem na Kotlinę Jeleniogórską i otaczające ją pasma.