1989, lipiec
W Biesy pojechaliśmy kolejnego roku już tylko w cztery osoby - dwie pary.
Początek trasy był zdaje się taki sam - Komańcza, Duszatyn ze swoim kultowym polem namiotowym, wypad na Chryszczatą, Jeziorka Duszatyńskie...
(pocztówka lata sześćdziesiąte, fotopolska)
(fot. Paweł)
Potem, jeśli mnie pamięć nie myli, to przeszliśmy doliną przez Smolnik i dalej szlakiem w stronę granicy z ówczesną Czechosłowacją dążąc na Głęboki Wierch. Gdzieś po drodze chcieliśmy rozbić namioty i się przespać. Tutaj spotkała nas niemiła przygoda w postaci spotkania późnym popołudniem z jakimś nawalonym agresywnym facetem z flintą. Facio nas zbluzgał i pogonił stamtąd posługując się groźbami uznawanymi obecnie za karalne 😒.Mimo, że byliśmy mocno zmęczeni zeszliśmy z powrotem na dół i rozbiliśmy się na tę noc w dolince potoku Smolniczek w taki sposób, aby nas w miarę możliwości nie było widać z drogi. No ale niestety humory mieliśmy już popsute.
Następnego dnia po szybkim zwinięciu poszliśmy dalej tą samą trasą granicznym grzbietem na Wysoki Groń, Wierch nad Łazem, Gmyszów Wierch, Rydoszową i zeszliśmy przed stacją Balnica, lecz rozbiliśmy się raczej w lesie naprzeciwko.
A co potem? Znów mam lukę w pamięci. Chyba wsiedliśmy w kolejkę i pojechaliśmy do Cisnej (?)
Kolejne dni - było znów Stare Sioło i powtórzyliśmy trasę z poprzedniego roku do Ustrzyk Górnych przez dwie połoniny: Wetlińską i Caryńską z noclegiem również na polu namiotowym w Brzegach Górnych (to pamiętam na 100%, ponieważ kolega palił wtedy na polu przed namiotem skręty robione z Drumu
i mi się to zakodowało). Serpentyny nad Brzegami Górnymi:
(widokówka KAW fot.M.Raczkowski, zbiory własne)
(pocztówka, lata osiemdziesiąte, fotopolska)
To przejście miało miejsce z całą pewnością. I ta fotka jest z dużym prawdopodobieństwem właśnie z Ustrzyk Górnych.
(fot. Paweł)
Gdzieś niedaleko pola była budka, w której sprzedawano piwko Leżajsk niepasteryzowane w małych butelkach, coś takiego jak te:
(fot. sprzedajemy.pl)
Sporo było potem z tymi piwami zabawy 😄 ale to historia na opowieść przy ognisku.
Poza tym zdaje się, że właśnie wtedy w Ustrzykach Górnych zszywałem mój ówczesny plecak z aluminiowym zewnętrznym stelażem, w którym urwała się taka skórzana szlufka nośna (widoczna u góry stelaża).
Zrobienie tego w polowych warunkach było możliwe za pomocą jakiejś zorganizowanej dratwy i szydła w moim Victorinoxie - mam go nota bene do tej pory, model Camper, 30 lat służby:
Wyjeżdżam z gór żegnając się z Bieszczadami na dwa lata, czego wówczas oczywiście nie wiedziałem.
Wyjazd szosą z Ustrzyk Górnych wiedzie przez Lutowiska:
Poza tym zdaje się, że właśnie wtedy w Ustrzykach Górnych zszywałem mój ówczesny plecak z aluminiowym zewnętrznym stelażem, w którym urwała się taka skórzana szlufka nośna (widoczna u góry stelaża).
Zrobienie tego w polowych warunkach było możliwe za pomocą jakiejś zorganizowanej dratwy i szydła w moim Victorinoxie - mam go nota bene do tej pory, model Camper, 30 lat służby:
(swissarmy.com)
- bezcenne - skoro pamiętam ten fakt do teraz. Wyjeżdżam z gór żegnając się z Bieszczadami na dwa lata, czego wówczas oczywiście nie wiedziałem.
Wyjazd szosą z Ustrzyk Górnych wiedzie przez Lutowiska:
(widokówka KAW fot.M.Raczkowski, zbiory własne)
Bieszczady.