piątek, 12 marca 2021

Powtórka z rozrywki. Dużo rozrywki.

 Góry Stołowe



2021, marzec



Nie mam pojęcia, jak to się stało, że po tygodniu znów byłem w drodze w Góry Stołowe ;-)

Tym razem jednak plan nie był mój, opracował go Zły Marcin zatem mogło się wydarzyć wszystko. W piątek wieczorem logujemy się w składzie 3 typów w Pasterce. Schronisko działa ale posiłki dostajemy w styropianie i plastikowe sztućce.

Po wieczornej imprezie...tzn nie nie co ja gadam, żadnej imprezy nie było, to są kłamliwe treści. Najlepszy dowód, że na śniadanie mieliśmy numerek 1. Wszyscy wylegiwali się w łóżkach, a my już wstaliśmy i po śniadaniu ruszyliśmy w zaplanowaną trasę. Mróz, wyż, błękit nieba



Szlakowo i pozaszlakowo wychodzimy na szlak czerwony i na wspominaną w poprzedniej wycieczce Chcicę Magdaleny.
Była piękna widoczność, bardzo ładnie widać było białą wieżę na Wielkiej Sowie jak i wieżę na Górze Wszystkich Świętych.
Szlakiem dotarliśmy do wiatki, w której spałem tydzień wcześniej. Was приветствуют Zły Marcin i Michun!
A to jest Radek. Zawiesił się biedak nad herbą i nalewką, myśli jakieś próbują się przebić i uzewnętrznić...czekamy, czekamy...i nic. Nie bądźcie jak Radek!
Trzeba mu schłodzić procesor, ruszamy więc dalej. Tutaj pojawiły się głosy, że to jak Finlandia czy tundra jakaś
Następny się zawiesił, co za wiara...od tego słońca prawie wiosennego im się tak dzieje, czy jak...


Przed Zbójem skręciliśmy i poszukujemy tajemnego kamienia. Szukając skrótu odeszliśmy od dróżki i wpadliśmy w niezłe ostępy. Stary głęboki śnieg, pnie, połamane konary, chrust, kałuże błota. Wszystko to stawało nam na drodze, ale nie poddawaliśmy się i słusznie. Wystarczyło nieco wytrwałości i samozaparcia i wyszliśmy na miejsce znane jako Krzyż Marty Gorgi.

Nieszczęsne piętnastoletnie dziewczę zostało tutaj pochowane w 1628 roku. Jej ojciec kamieniarz z Ratna Dolnego natrudził się rzeźbiąc kształt krzyża i napisy w kamieniu w 1644 roku.
Cała historia i dokładne inskrypcje są opisane np na blogu kolegi sciezkawbok.
Ciekawe, że na zamieszczonych zdjęciach z czasów niemieckich (1941) napisy są bardzo wyraźne a miały już 300 lat, minęło kolejnych 80 i są już słabo czytelne. Może dawniej czyszczono ten kamień z mchów i porostów?
Przechodzimy do szlaku zielonego.
(fot. Marcin)
(fot. Marcin)
(fot. Marcin)
Wychodzimy na widokowy odcinek szlaku wiodący skrajem urwiska i wznoszący się systematycznie aż do wierzchołka Kopy Śmierci /825/. Na tym odcinku miały miejsce pewne zdarzenia, które pominę w oficjalnej relacji ;-)
(fot. Marcin)
Wychodzimy na Narożnik, również tutaj byłem tydzień wcześniej (idąc w przeciwną stronę), widokowo zawsze jak to się mówi: na propsie.
Następnym razem coś czuję będzie Sawanna w planie.

Słonko coraz niżej. Wyszliśmy jeszcze na Fort Karola. Bez piva się nie obędzie z tymi Panami, o nie.

Przez Ptaka podążaliśmy, pożądana Pasterka.
Łoś Szarmancki i Łoś Lubieżny:
Szlaki w tym rejonie zostały poprzesuwane ale w końcu wyszliśmy na pustać wokoło Pustelnika, widać było nawet Śnieżkę na zachodzie
Czekało nas jeszcze zejście oślizgłą dróżką 
do Pasterki i niedługo doszliśmy do schroniska.
Kulturalna wymiana poglądów przy dobrym jedzeniu i napojach
(fot. Marcin)
Rano "świezi" jak skowronki wyruszamy na krótką pętlę przed wyjazdem.
Tym razem poszliśmy w stronę "protiwpołożną" i po kilkudziesięciu minutach zeszliśmy do Ostrej Góry. Polska nazwa została wzięta od pobliskiej Ostrej Góry oczywiście, której nazwa jest kalką językową z niemieckiej nazwy Scharfenberg. Sama wioska po czesku nazywała się Nouzin, co można by przetłumaczyć jako Nędzówka (jak ta w Kościelisku np). Co ciekawe, wioska była czeska enklawą na terenie pruskim (czy później niemieckim, jak zwał tak zwał) ale po wojnie podzieliła losy miejscowości zamieszkanych przez Niemców. Istniało tu kilkadziesiąt gospodarstw co jest ładnie opisane wraz ze zdjęciami na postawionych tu i ówdzie polsko-czeskich tablicach informacyjnych. Szczególne wrażenie robi fota z  tablicy "Na górnym zakręcie" - powinniśmy stać między kilkoma domami... ale nie ma tu nic jak tylko kilkudziesięciocentymetrowe ściany ponad ziemią, kamienie pokryte mchem:
Łosie uparli się oczywiście na Błędne Skały - no i co zrobisz człowieku - kolejny raz będę się wić w ciasnych miejscach; no i to jeszcze na dodatek wmelili mi plecak do noszenia. Starszemu człowiekowi! A wydawało się, że kulturalni niby. Wykształciuchy.



Dziwne i straszne to były chwile.
Na zejściu to ja się śmiałem jako jedyny uzbrojony w raczki - telemark z podparciem i przykuc Złego:
W planie był jeszcze Szczeliniec, ale na to byliśmy już tego dnia zbyt cieńcy. 
Z podkulonymi ogonami wróciliśmy do auta pozostawionego przed schroniskiem.
Na zjeździe zatrzymałem jeszcze auto na trzecim punkcie widokowym: idziemy na Radkowskie Bastiony (bądź Baszty).
Andżejom się chyba podobywało bo skakali po skałkach i pstrykali, niestety żaden nie spadł.

I tym optymistycznym akcentem kończę relację z powtórnego odkrywania Stołowych, jak to Radek ujął, tropami Michuna. Zakrawa to już na autopromocję, jeszcze żeby za to płacili...