Góry Bialskie
2021, wrzesień
Jakoś tak znowu udało się umówić z Mhu. A honorowym uczestnikiem miał być znów Konsi, jak w czasie naszego zimowego wypadu. Dobrze byłoby zatem znaleźć jakieś miejsce niekoniecznie przewiewne. Współgrało to z moim planem odwiedzenia jak najwięcej alternatywnych miejsc noclegowych. Mój wybór padł na z dawna upragnioną chatkę pod Czernicą. Wymyśliłem jeszcze jakąś traskę do niewidzianych dotąd ciekawych miejsc i hajda.
Weekend miał być ładny, więc nie przesadzałem ze sprzętem. To samo doradzałem towarzyszom, zatem w aucie w Bolesławowie pozostało sporo ciuchów.
Na początek przechodzimy przez grzbiet do Młynowca, po drodze mamy super widoczki zarówno w dolinę Kamienicy jak i w dolinę Kleśnicy.
Następnie doliną Młynówki i stokówką wydostaliśmy się na wysokości powyżej 900 m npm czyli na Przełęcz Dział. Po krótkim odpoczynku odnajdujemy ścieżkę na Gołogórę /980/, z początku nikłą a potem coraz wyraźniejszą.
Ale Łysiec (Kahlerberg) oferuje jeszcze jedno ciekawe miejsce, mianowicie trwałą haliznę na samym wierzchołku. Jak można wyczytać w necie, wiąże się z nią legenda jeszcze z czasów dawniejszych a nie napływowych mieszkańców. W swoim głównym wątku jest wielce podobna do tej o Smoku Wawelskim. Smok mieszkał jednakże na górze a nie w jaskini - ale owszem, zajmował się tym samym, czym smoki tradycyjnie się parają - pożeraniem bydła, paleniem wsi i oczywiście porywaniem dziewic (dziewice widocznie są do czegoś potrzebne w smoczym domostwie).
Heil to the dragon! Gdzieś tu leży pogrzebion.
Wróciliśmy do przecinki wiodącej w dół i dalej już zwyczajnie szlakiem zeszliśmy w pobliże kolejnego punktu programu.
Proszę na jakie "granie tatrzańskie" się wdrapaliśmy
Oczywiście nie omieszkaliśmy wspiąć się na sam wierzch
Kończymy ten temat i cofamy się pod górę, zboczem Siekierzy a potem Kobylicznym Duktem i przez las dochodzimy do szlaku czerwonego na Czernicę /1083/.
Wiater przegonił nas z wieży i w zapadającym zmroku szukaliśmy drogi do chatki. Na szczęście odwiedziłem ją już kiedyś na próbę, więc wiedziałem, co i jak.
ale przy chacie Paprsek sytuacja radykalnie się zmieniła. Można tutaj dojechać samochodem i Czesi korzystają z tej możliwości gremialnie. Do bufetu wielka kolejka, udało nam się znaleźć na szczęście miejsce na tarasie i zasiedliśmy do stołu. Tymczasem znowu spotkaliśmy się z poznaną wieczorem parą, zaprosiliśmy ich do stołu. Jeszcze czekaliśmy na przybycie Marcina wraz z żoną i w tym momencie zrobiła nam się całkiem duża gromadka. No i znowu pożegnania i uściski ;-)
W czasie, gdy zajadałem się polievką, Marcin pobiegł po auto na parking koło Nowej Morawy. W ten sposób zakończyliśmy trasę i całą wycieczkę.
Było jak zwykle świetnie, mimo znanego rejonu odnalazłem znowu kolejne smaczki rzadko odwiedzane przez większość przybyszów. Kolejna chatka wpadła do kolekcji alternatywnych miejscówek noclegowych i zajęła w niej poczesne miejsce. Będzie ciężko przebić tę lokację w kategorii lux..