Masyw Śnieżnika
2024, grudzień
Tuż przed Sylwestrem, sobota, piękna pogoda. Zapewniony tłum na szlakach i w schronisku. Miałem spore obawy, co w takim razie będzie się działo w kultowym domku? No ale obiecaliśmy z Mihem trzeciemu kompanowi -Norbiemu, że odwiedzimy chatkę darmową i ciepłą zarazem ;-)
Klasycznie dojechaliśmy do Międzygórza, dość późno ale nie mieliśmy powodu, żeby się śpieszyć.
Tyle, że cały parking był zapchany samochodami "jednodniówkowców". Cóż, czy to się podoba, czy nie, taka forma wyjazdów obecnie dominuje. Ma to dla mnie również swoje dobre skutki.
W zwykłym czasie wyszliśmy na Halę pod Śnieżnikiem, przy schronisku było mnóstwo ludzi...a w schronisku to już całkiem pełno. Mimo kolejki zdecydowaliśmy się na kolejkę. Opata.
Po tym przystanku ruszyliśmy dalejkierujemy się na szczyt
Nadal stoi to:
Korzystając z mnóstwa czasu zrobiliśmy długaśny postój, z pstrykaniem zdjęć z góry wieży, z dołu wieży i w ogóle bez wieży.
Przyszedł powoli zachodzik
Poprowadziłem ekipkę ścieżką przez las, było dość dużo śladów - co wróżyło obsadzenie już domku jakąś załogą.
Wieczór minął nam bajecznie zabawnie jak to zawsze bywa z tymi ziomkami.
Rano nie zwlekając ruszyliśmy szybko na szczyt szukając pierwszych porannych promyków.
Wróciliśmy na ŚnieżniczekSłońce właśnie wzeszło ponad górami
Poszliśmy na śniadanie do schroniska, było chwilowo jakby mniej ludzi.
Co tu komentować, po prostu szło się fajowo, śniegowo i tyle.
Trochę się ślizgałem, raczków nie miałem.O, a tu z tyłu Śnieżniczek
Zostawiliśmy Jeleni Wierch i idziemy, idziemy
Po bardzo ostrym zejściu z ostatniej kulminacji grzbietu granicznego odbiliśmy w prawo do Polski.
Tu były już tylko ślady śniegu.