2016, styczeń
Krótki wyjazd na ferie uskuteczniliśmy mimo wszelkich przeciwności życiowych i tym samym podtrzymaliśmy naszą świecką tradycję !
W sobotę jechaliśmy już właściwie od Szprotawy w padającym śniegu i kilkustopniowym mrozie. Po drodze postanowiłem odwiedzić zamek Grodziec i zjeść tam obiad. Niestety, okazało się, że poza sezonem letnim za bardzo nie jest tam czynna kuchnia ...



Tymczasem w nocy przyszła gwałtowna odwilż. Na szczęście w niedzielę mieliśmy gości a mianowicie przemiłą rodzinkę yaretzkych. Przewidująco przywieźli ze sobą słońce (które, nawiasem mówiąc, przy wyjeździe skwapliwie zabrali ze sobą...).
Odwiedziliśmy pobliski Lwówek Śląski i poszliśmy żółtym szlakiem do Szwajcarii Lwóweckiej. Jest to fajne zgrupowanie skałek piaskowcowych. Podobno największe po Górach Stołowych.
Kilka fotek dzięki uprzejmości Państwa yaretzkych:
Było mi extra miło poznać tę rodzinkę! No ale pogodę zabrali i tak.
Poniedziałek przywitał nas deszczem...lało od samego rana i było tak przez cały dzień. Podjechaliśmy zatem tylko na krótkie zakupy do Czech a zamiast wycieczki w czeskie Izery w okolice Hejnic pojechaliśmy na zamek Czocha, który jakoś nigdy dotąd nie stał się moim celem.


Weszliśmy również na wieżę, chociaż część ekipy miała potem trudność z zejściem stromymi schodami...

W kolejny dzień pojechaliśmy do Szklarskiej Poręby i weszliśmy na Halę Szrenicką, trasa znana i oklepana. Wielu ludzi na tej trasie jednakże kończy wycieczkę już koło wodospadu Kamieńczyka.
Mgła odstraszyła nas od wchodzenia na samą Szrenicę, chociaż potem trochę żałowałem, że ekipie odpuściłem.
Aha wybitnie przydały się raczki – moje "pro" a ekipę zaopatrzyłem w podkładki z „pinami” z biedry – zdały egzamin nadspodziewanie dobrze na śliskiej nawierzchni.
W środę pojechaliśmy do Świeradowa-Zdroju i pierwszy raz miałem okazję przejechać się tamtejszą gondolówką. Cena biletów turystycznych jest imho horrendalna - rodzina 4 osobowa musi wydać 92,- za jednorazowy przejazd w górę.


Na Stogu Izerskim śnieg jeszcze się trzymał, chociaż oddawał pola.
Szlak w stronę Łącznika i Smreka.

Niestety skończyło się to zamoczeniem nóg.

Szło się trochę niewygodnie, krótki odcinek do Smreka zajął nam sporo czasu ale było ok.
Na wieży był spory wicher ale wlazłem dla kilku fotek.
Widać Jeszted z wieży:








Na koniec kilka słów o naszym luksusowym lokum. Pałac Brunów


W podziemiach jest nowiutka, pięknie zaprojektowana i urządzona strefa z basenem, 3 saunami, 2 jaccuzzi, full wypas.

