2020, lipiec
Rok 2020 nie rozpieszcza nas jak dotąd. Dobrze zatem, że pojawiła się możliwość skorzystania z ciekawej oferty i detaszować się do Czarnego Potoku koło Krynicy-Zdrój.
Nie mam w tym roku woli i weny by dużo się rozpisywać, więc ograniczę się do wyliczenia miejsc, które odwiedziliśmy z krótkim komentarzem.
Pierwszy dzień, przyjazdowy, poświęciliśmy tylko na krótki spacer w głąb dolinki, za to w poniedziałek była już wycieczka pełną gębą.
Z przełęczy poszliśmy na Górę Krzyżową /812/. Rozciąga się stąd przyzwoity widok na wschód.Zejście w stronę Krynicy niebieskim i żółtym szlakiem przebiega nieco inaczej, niż na mapach. W każdym razie po przejściu w rejonie poczty zaczęliśmy podejście na stoki Góry Parkowej, po drodze zahaczając o atrakcje Parku Zdrojowego, a to np Staw Łabędzi.
Po drodze dalej na Źródełku Bocianim spotykaliśmy śpiewaka, raczącego się śniadaniem. Zaznaczam, że śpiewakiem nie był Kiepura, znany bywalec Krynicy-Zdrój.
Góra Parkowa /742/ przywitała nas większą ilością turystów i kuracjuszy, więc prawie się tam nie zatrzymywaliśmy, tylko poszliśmy dalej. Po drodze jest odboczka do Źródełka Miłości z ciekawą żelazistą wodą. Dalej doszliśmy do ul. Kazimierza Pułaskiego, za którą zaczyna się chwilami wymagające podejście na Huzary. Jeszcze odbicie w prawo na zielony szlak i można za chwilkę cieszyć się z najwyższego punktu naszej wycieczki: Huzary /864/.
Zeszliśmy czerwonym do centrum, gdzie zjedliśmy coś włoskiego a po tym wzmocnieniu wróciliśmy do nas zielonym szlakiem im. Wincentego Pola.
We wtorek postanowiłem zrobić trasę okrążającą w pewien sposób Dolinę Czarnego Potoku. Zaczynamy znów od wejścia na Przełęcz Krzyżową ale tym razem skręcamy w lewo, na grzbiet doprowadzający na Drabiakówkę /892/.
Po drodze wybudowano kolejną jarmarczną atrakcję, wieżę widokową ze ścieżką tzw w koronach drzew. Takie tematy to nie dla mnie niestety, zwłaszcza, że bardzo podobne widoki są po drodze albo z Góry Krzyżowej, zarówno w stronę Jaworzyny jak i w stronę Lackowej.
My ominęliśmy to miejsce i przeszliśmy do Przysłopu /941/ a potem stokiem Czubakowskiej:
Dalej prosto na Jaworzynę Krynicką /1114/, po drodze jak widać pogoda się zlasowała.
Na szczęście było to chwilowe i przelotne i po wizycie w gospodzie mogliśmy na zejściu znów cieszyć się ładnym popołudniem.
Dalej prosto na Jaworzynę Krynicką /1114/, po drodze jak widać pogoda się zlasowała.
Na szczęście było to chwilowe i przelotne i po wizycie w gospodzie mogliśmy na zejściu znów cieszyć się ładnym popołudniem.
Coś tam zamotali ze szlakiem zielonym robiąc infrastrukturę narciarską - szlakowskaz leżał "ćpnięty w krzaczory" a dalszego ciągu zielonego nie mogłem znaleźć za zbiornikiem retencyjnym, więc zeszliśmy po prostu widoczną ścieżką.
W środę wracamy na Jaworzynę, tym razem lotem podniebnym, mimo obaw części uczestników wycieczki. Przechodzimy szlak czerwony w drugą stronę, aż do Runka. Tutaj skręciliśmy w lewo by dotrzeć do Bacówki nad Wierchomlą. Po drodze mamy piękne łąki w pełnym słońcu.
W schronisku spędziliśmy przydługą chwilę, bo jedno danie nie chciało wyjść z kuchni.
Zmykamy na dół dla odmiany szlakiem rowerowym mijając rezerwat "Żebracze". Zastanawiam się, czy odludna tutejsza ścieżka dydaktyczna nie byłaby dobrym pomysłem na zimę.
W Szczawniku ledwo zdążyłem dogonić i przytrzymać autobus, który zaraz nas powiózł do Krynicy.
Czwartek zaczęliśmy od przerzucenia się do Powroźnika. Wychodzimy na mało chodzony szlak niebieski. Wreszcie pustki na szlaku.
Powoli wychodziliśmy na Bradowiec /770/. Tutaj zaczynają się pojawiać turyści, bo od stacji narciarskich Tylicz-Ski jest ledwie kilkaset metrów. Ale tego cuda nie wypatrzyli, lecz padł naszym łupem.
Więcej wysiłku kosztuje wydostanie się na Szalone /829/.
Wróciliśmy do Krynicy-Zdrój przez Górę Parkową. Wreszcie czas na relax i wymoczenie nagniotków.
Piątek. Tym razem wycieczka wyjazdowa.
Wróciliśmy do Krynicy-Zdrój przez Górę Parkową. Wreszcie czas na relax i wymoczenie nagniotków.
Piątek. Tym razem wycieczka wyjazdowa.
Dojechaliśmy do Łabowca, stąd ruszyliśmy w głąb doliny. Wycieczka miała dużo przyrodniczych akcentów.
W przepisowym czasie przez zbocza Kobylarki wyszliśmy na Halę Łabowską.
Ale to jeszcze nie koniec! Muszę zobaczyć wychodnię skalną zwaną Czarci Kamień bądź Czarcia Skała. Znajdujemy to miejsce po ok ćwierćkilometrowym odejściu.
Widoki z wierzchołka skały nad urwiskiem są naprawdę warte nadrobienia drogi.
Panorama z tego miejsca sięga 180 stopni i rozciąga się od Sałaszy w Beskidzie Wyspowym na wschodzie, przez pogórza za Nowym Sączem, przez zachodni jęzor Beskidu Niskiego z pasmem Margonie - Kozie Żebro aż po Lackową i Busov na wschodzie.

Teraz możemy wracać! Zahaczyliśmy jeszcze o schronisko na jakiś drobny kęs i łyk.
Zejście tą samą drogą w dolinie mogłoby się dłużyć, ale wciąż spotykaliśmy coś nowego.
Tu np złapana in flagranti para żerdzianek (szewc lub krawiec, nie wiem dokładnie).
W sobotę mieliśmy zrobić dzień wypoczynkowy, bo zapowiadano burze, grad itd itp. Wymyśliłem, że pojedziemy do Tylicza i w miarę możności zrobimy krótszą bądź średnią wycieczkę. Na początek wychodzimy z okolic zdroju Tyliczanki. Beskidzkoniskie klimaty wciąż zachwycają...
Podchodzimy między stokami Łanu a Beskidu.
Po minięciu stada agresywnych byków, na szczęście za elektropastuchem, weszliśmy w naprawdę mało uczęszczany rejon. Po drodze mogliśmy zaobserwować życie pleniące się na łąkach i w kałużach, istne królestwo bioróżnorodności. Świetna była np. wylęgarnia zaskrońców, młode pełzały i pływały dosłownie co kilka kroków.
Po minięciu stada agresywnych byków, na szczęście za elektropastuchem, weszliśmy w naprawdę mało uczęszczany rejon. Po drodze mogliśmy zaobserwować życie pleniące się na łąkach i w kałużach, istne królestwo bioróżnorodności. Świetna była np. wylęgarnia zaskrońców, młode pełzały i pływały dosłownie co kilka kroków.
Ponieważ pogoda nie psuła się nadal, poszliśmy do granicy. Zawracamy?
Doszliśmy do zgodnego wniosku - idziemy dalej. Kierunek skrzyżowanie szlaków. Trochę BN-błota po drodze.
Doszliśmy do zgodnego wniosku - idziemy dalej. Kierunek skrzyżowanie szlaków. Trochę BN-błota po drodze.
Po krótkim ostrym podejściu wychodzimy na Dzielec /793/.
Zeszliśmy z powrotem znów stokami Łanu, po drodze piękne rozległe łąki.
Zeszliśmy z powrotem znów stokami Łanu, po drodze piękne rozległe łąki.

Coś tam się wyłaniać zaczyna...

Coś tam na południu się zbierały, zbierały chmury...I się oczywiście nie uzbierały. Alerty i prognozy najwyraźniej to dupochrony dla decydentów po ubiegłorocznej burzy pod Giewontem, żałosne robienie debili ze społeczeństwa.
Zakończyliśmy lodami w Tyliczu a także sporym łykiem Tyliczanki ze zdroju, super miejscówka na przyszłość (jeśli jakaś nadejdzie).
Wracając zahaczyliśmy jeszcze o byłą cerkiew w Powroźniku. Czad! Okazuje się, że to najstarsza cerkiew w naszych Karpatach. Myślałem, że to ta w Kwiatoniu, którą odwiedziłem (temat mnie nigdy nie interesił jakoś).
Zakrystia była najwcześniejszą częścią z 1600 roku, do której potem dokulano resztę.
A ta "reszta" to większość cerkwi z co najmniej 1604, która została później połączona z dawną kaplicą w jedną całość. Niezwykły przykład architektury efemerycznej i mobilnej zarazem.
Niedziela to dzień absolutnie leniwy. Pojechaliśmy odświeżyć wspomnienia z dawnych lat w Wysowej-Zdroju. Obejrzeliśmy stare kąty, zerknęliśmy na miejsce po dawnej bazie namiotowej rzeszowskiego SKPB, gdzie spędziliśmy fajny czas. Obeszliśmy źródełka mineralne, niestety część dawniej dostępnych była nieczynna.
W poniedziałek nie ma "przebacz", system znów nadaje bzdurne ostrzeżenia. Jedziemy na Slovensko. Podejście z Gaboltova, jakoś inaczej to pamiętałem...
Przepięknie jest. A kiedyś jeszcze będzie normalnie.Jak ja doszedłem do tej ściany lasu nie wiem, szacun wielki dla rodzinki.
Wyjście na Busov to nie w kij dmuchał, bite 600 metrów podejścia.
Wszyscy dali radę, nie ma takiej góry, żeby się nie dało wejść.
BN-mud-storage
Zapowiadane kataklizmy i burze:
Po powrocie do Gaboltova stajemy skonsternowani przed sklepem: żeby wejść, trzeba mieć ze sobą Ruska. Problem solved: zacząłem udawać Ruska, posługując się zwrotami zapamiętanymi z nauczania języka rosyjskiego w latach 80tych. I zakupy zrobione.
Odbijamy autkiem na Bardejovske Kupele. Miejsce jak z lat 70-tych. Ale skrzyżowane z kapitalizmem. Parking na monetki. Totalny spokój w porównaniu z naszymi kurortami. Jestem w kropce, jak to określić.
Hotel i pomnik Elżbiety Bawarskiej, znanej jako Sissi, ikony XIX wieku, kontrowersyjnej i niemal mitycznej żony Franciszka Józefa.W pobliżu deptaku uzdrowiska przebiega długodystansowy szlak Cesta Hrdinov SNP. To moja kolejna już styczność z tym szlakiem, może to dla mnie wróżba na przyszłość?
Centralny Hotel Astoria
Wtorek.
Będzie dziś wycieczka solo. Zostawiam autko w dolinie Mochnaczki i ruszam na szlak. Mimo zapowiadanych 30 stopni jest rześko, chłodno.
Potem kilometry za kilometrami przez Czerteż itd classics
Nadeszła kolej na najbardziej zajebiaszcze podejście w Beskidzie Niskim...
No i po tych mękach i trudach jest:
Gotuję wodę, mała zupka z linii smakowitych wchodzi..Obmyślam zejście na drugą stronę. Okazuje się strzałem w "10". Najpierw przebitka ze stoków Lackowej na północ - czyli Biała Skała.
Potem, już po wyjściu na cudowne manowce - cały grzbiet:
Lackowa zostaje z tyłu.
Zejście do Bielicznej i wydaje się, jakby to już był koniec wycieczki...No jednak nie.
Słońce pali, pić się chce a trzeba iść dalej.
Lackowa zostaje z tyłu.
Za parę kroków Izby. No a ta pięknota ciągle nie chce się odkleić.
W końcu wychodzę na coś jakby betonkę. No niestety, jest jednak pod górę, niedużo, ale jest. W tym słońcu popołudniowym...Lezę tą drogą kilometr za kilometrem, słońce w pysk, okropność. I ciągle ta Lackowa za plecami, uff...
Doszedłem, zszedłem itd itp.Zachodzik z naszego hotelu widoczny: