2014, grudzień
Wizyty u "Babci" to nasz stały punkt roku, tym razem wybraliśmy się w poszukiwaniu śniegu. Pogodynki zapowiadały orkan, halny i co ino, więc wyzsze góry odpadły a na niższe nie mieliśmy ochoty "Zawojskim targiem" stanęło na wizycie u Babuni. Desantowaliśmy się wieczorem z wozu bojowego , po drodze wszakże opędzlowaliśmy góralską wieczerzę w zawojskim "Styrnolu". (Z innnej karczmy nas pogonili, ponieważ w części Zawoi padł prąd z powodu silnego wiatru.) Na nocleg wybraliśmy przytulną wiatę na Krowiarkach, która już nie raz udzielała nam gościny. W nocy wiał silny wiatr, więc nie wyściubialismy nosów ze śpiworów. Nad ranem oczywiście każdy wybierający się na wschód słońca musiał zajrzeć do naszej noclegowni i poświecić po oczach. Szczególnie zdziwiła nas jedna grupa, która - jak nam się wydawało - wybierała się na szczyt już około północy. Plus dwie godziny to będzie druga i co? chcieli siedzieć na szczycie kolejnych 5-6 godzin? Rano szybkie śniadanko i popędziliśmy autkiem dalej aż do Lipnicy Wielkiej. Po pozostawieniu wozu na rozstajach poszliśmy polną oblodzoną drogą w stronę grzbietu granicznego Działów Orawskich. Tu zaczęło się robić już piknie i poczuliśmy smak nowej przygody.Otworzył się widok na słowacką stronę Pilska.
No i oczywiście na północy nasz cel -
Wędrowaliśmy granicą robiąc kolejne kulminacje - Gojkę i wreszcie Wajdów Groń - najwyższy szczycik Działów Orawskich. Po drodze uskutecznialiśmy pogaduchy na temat pasm , które trzeba odwiedzić i Orawska Magura grała w nich niepoślednią rolę.
Po krótkich pogaduszkach przy ognisku z napotkanym na Groniu drwalem zeszliśmy na przełęcz Stachurówkę i dalej przez Czyżów Wierszek doszliśmy do niebieskiego szlaku.
Odpoczeliśmy mało-wiela przy parkowej wiacie i ruszylismy do góry zielonym. Poznanie tego szlaku to było w zasadzie clou wycieczki. Trzeba powiedzieć , że podejście daje w dupsko solidnie. Jest to około 800m stale pod górę na długości ok. 3 km - dla porównania z Krowiarek podchodzi się ok. 700 m na odcinku dłuższym o prawie połowę.
Nareszcie - wyszliśmy ponad las i wzrok pada na pasmo Orawskie, które nęci.
Dalej poszliśmy już w lekko zimowych warunkach wśród kosówki , oto doszliśmy do ruin schroniska Beskidenverein i źródełka Głodna Woda
Jeszcze ostatni wysiłek i wzdłuż granicy w silnym wietrze wyszliśmy na szczyt. Babiogórski klasyk:
Mimo paskudnych prognoz, ze szczytu widoczność w pytkę we wsje strany mira:
Mała Babia, pasmo Jałowieckie a z tyłu oczywiscie Śląski i Mały :
Cień Wielkiej Góry , pasmo Policy a dalej Wyspowy.
Nie marudziliśmy za długo na szczycie bo wiatr mimo wszystko przenikał do kości. Raczki na buty i pędzimy na dół. Z Cyla zeszliśmy na słowacka stronę do upatrzonego "pensjonu".
Ostatnie promyczki oświetlały Małą Fatrę
Menello Bianco dzięki użyciu słowackiej mapy znalazł źródełko i mieliśmy wodę , urządziliśmy wystawną obiadokolację i padliśmy w psi-worki.
Wiatr w nocy był już znacznie słabszy. Oto nasz pensjonacik o poranku:
Przed powrotem na polską stronę postanowiliśmy jeszcze nadrobić nieco drogi i odwiedzić schronisko Slana Voda, skoro była okazja.
Czyżby schronisko oferowało możliwość własnoręcznego upolowania boczku:
Po krótkim popasie przy rosole i napojach ruszyliśmy jednak w dalszą drogę Hviezdoslavovą Aleją wypatrując po drodze różnych miejscówek na przyszłość.
Po drodze jeszcze widoczki na Tatry ale już nie tak cudne jak w sobotę :
Wracamy do kraju lecz nie idziemy tą samą drogą - wybraliśmy dla odmiany zielony szlak na Kiczory . Szlak okrąża Cyrak i Cichy Groń i prowadzi leśną a potem polną drogą do Kiczorów a potem juz niestety asfaltem do Lipnicy.
Pożegnanie z Babcią:
Wycieczka była przednia, szlak spełnił nasze ambicje, daliśmy sobie po gnatach. Dzięki dla Pana Menela za towarzystwo i wszystko.