sobota, 26 września 2020

... i tri dni v Vysokych.

 Tatry Wysokie


2020, wrzesień


Skoro świt przejechałem z Campu Raczkova na parking w Podbańskiej. Jest to darmowy, dość duży, ogólnodostępny parking położny bezpośrednio u ujścia Doliny Cichej ale również w pobliżu wylotów dolin Kamienistej i Koprowej.

Zostawiłem autko na parkingu i hajda. To będzie najdłuższa moja wycieczka na tym wypadzie pod względem kilometrażu. Widok o świcie na Krywań dodaje mi energii:

Samo przejście Doliną Koprową zajmuje kilka godzin. Pewnym urozmaiceniem jest widok na jeden z wyższych słowackich wodospadów: Niżnia Niewcyrska Siklawa. Z punktu widokowego widać trzy kaskady, trudno znaleźć dokładne dane, najbardziej pasuje mi wizualnie informacja, iż łączna wysokość trzech kaskad wynosi 37 metrów i to właśnie widać na fotce: 
Żeby się dostać tam, dokąd chcę się dostać, trzeba obejść całe Liptowskie Kopy, długi na 8 km olbrzymi masyw bez żadnych szlaków. 
Długo to trwało, zanim dotarłem do wylotu Doliny Hlińskiej.
Słoneczko już operuje na całego. A ja dopiero jestem na rozstaju szlaku zielonego i czerwonego (nad Stawy Ciemnosmreczyńskie). Tu spotykam pierwszych turystów, chyba gdzieś spali wyżej. 
Ja odbijam w lewo i podchodzę na próg Doliny Kobylej. Jest stąd super widok na Dolinę Ciemnosmreczyńską.
Ale Dolina Kobyla też jest piękna, łagodna, mała dolinka, można by tu postawić Biedronkę...

Po krótkim podejściu wyszedłem na Przełęcz Zawory. Tu jest dopiero pięknie. Widoki na wszystkie strony: Gładki Wierch
Garajowe Kopy i Ciemna Cicha Dolina
Ja zaś uparcie podążam ścieżką na Gładką Przełęcz. 
I tutaj widzę to po co przyszedłem Świnica, Zawrat, Orla Perć, Kozi Wierch...
Spójrzmy bliżej
I jeszcze bliżej...co widać? Tłumy na Świnicy:
Dolina Pięciu Stawów Polskich
A co zaszkodzi wejść ciutkę wyżej...widok na Liptowskie Kopy:
Rozpadliska skalne na Gładkim Wierchu /2065/:
Widok ze szczytu na wschód, Liptowskie Mury i Szpiglas, na prawo Cubryna, Koprowy i za nim widoczny Szatan:
Powrót na Zawory następuje tą samą ścieżką.
Teraz będę schodził na stronę zachodnią, czeka mnie baardzo długie zejście. Dolina Cicha Liptowska ma około szesnastu kilometrów długości...
Ciemna Cicha Dolina:
Zejście, jak już zostało powiedziane, jest długie, po pewnym czasie skończyły się widoki i idę lasem.
Po dłuższym czasie doszedłem w okolice podnóży Kasprowego Wierchu i tutaj koniec w zasadzie przyjemnej wycieczki. Gdzieś w tym rejonie jest końcówka szlaku rowerowego i zbierają się tutaj rowerzyści na fotki, papieroska i pogaduszki przed powrotem. Z przykrością stwierdziłem, że wielu z nich używało rowerów wspomaganych elektrycznym silniczkiem. Dziwne to bo przecież 12 km do i z tego miejsca to dla rowerzystów chyba nie tak dużo, zwłaszcza, że jedzie się wygodnym asfaltem i przewyższenie  na tym odcinku też nie jest wielkie (ok 330 metrów).
Dla mnie to kolejne trzy godziny, no może mniej, nie spieszyłem się zresztą i czasu nie zliczałem.
Po powrocie na parking umyłem się w strumieniu, coś zjadłem na szybko i poszedłem szukać ciekawszych wrażeń w knajpie. Było dopiero popołudnie i miejsca były pozajmowane, więc poszedłem wyżej do hotelu Pieris ale tam wypiłem tylko piwo, bo było jakoś zbyt...hotelowo :-) Chociaż facet grał na gitarze elektrycznej "Funky Town". Na dalszą część wieczoru poszedłem do Koliby Permonik, na haluszki po bacowsku. Zakończyłem dzień znów w moim kombiku na rozłożonych siedzeniach.

Rano czekał mnie przejazd o wschodzie słońca na nowe miejsce: parking na szlaku zielonym w Tatrzańskiej Polance.
Parking był już częściowo zajęty, nic dziwnego, to najdogodniejsze miejsce dla wybierających się na Gerlach (no ale można też skorzystać z podwózki do Śląskiego Domu). Spokojnie zrobiłem sobie śniadanie, przebrałem się i też poszedłem wzwyż.
Z odcinka dojścia od Śląskiego Domu jakoś nie mam zdjęć, nic tam się wielkiego nie dzieje, chociaż widziałem, że niektórzy traktują ten szlak jako samodzielną wycieczkę. Ale dla mnie zabawa zacznie się wyżej:
Klasyczne widoczki na Staw Wielicki
Już tam na Wielickiej Próbie zespoły podchodzą 

A ja sobie dzisiaj na luzie ale uparcie napieram w głąb doliny, mijając Długi Staw.

Perć wznosi się po kamieniach coraz  to stromiej aż krótko przed przełęczą wchodzi w trawers ściany i tam jest miejsce ubezpieczone kilkoma łańcuszkami.
Przełęcz Polsky Hreben /2200/, można tu chwilę odetchnąć przed ostatnim podejściem. 
Efektowny koń skalny, którego mija się po drodze 
Jest tu kilka miejsc, gdzie musiałem chwycić się skały. Dalej wyszedłem już na "stromawe" ale bezproblemowe wyjście na sam szczyt.
Východná Vysoká (Mała Wysoka) /2429/
To świetny punkt widokowy, można powiedzieć w samym centrum słowackich Tatr Wysokich: 
Świstowy a za nim Bielskie Tatry
Słąwkowski i Staroleśny
Lodowy, Jaworowy, Durny, Łomnica
Gerlach, Litworowy, Wysoka, Rysy
Posiedzenie na szczycie kończę po kilkudziesięciu minutach. Na zejściu trzeba uważać na kamieniach i skałach, ale idzie mi się zdecydowanie dobrze.
Zmarzły Staw, jeden z kilku w Tatrach:
Po drodze schłodziłem łeb w Wiecznym Deszczu
Teraz  mała ciekawostka, dla mnie jakoś tam istotna: patrzę sobie z progu doliny na południe, wzmagam zooma i co widzę? Jakaś dziwna podcięta góra daleko, bardzo daleko. Co to może być? Otóż popularna strona do panoram mówi mi, że to Turecka (a na prawo była widoczna Stolica). 
Turecka to szczyt w Revuckiej Vrchovinie odległy w tym momencie ode mnie o 58 km.
Dziwnym trafem byłem bardzo blisko tego szczytu dwa tygodnie wcześniej w czasie "dzikiego trekkingu" przez między innymi Góry Wołowskie, a tutaj ta góra w środku kadru kilka km przede mną  to właśnie jest ta sama Turecka /853/, taki niski szczycik a takie ma parcie na szkło (fot. sierpień br):
Zejście postępowało dalej spokojnie aż dotarłem do Śląskiego Domu na małe co nieco, żeby sobie umilić porę obiadową. O jedzeniu w turystycznych miejscach na Słowacji napiszę chyba osobny tekst. 
W każdym razie to co nazywamy "flaczkami" w tym miejscu miało zupełnie inne znaczenie. 
Przynajmniej radler był zimny i orzeźwiający.
No cóż, zostało tylko zejść aż do autka i przejechać na kolejny camp i pojechałem do górnej części Starej Lesnej. 
Mój transport, moje spanie, moja ostoja:
Spędziłem pod prysznicem mnóstwo czasu i już wiedziałem za co warto było zapłacić te kilka euro ;-)
RIO to bardzo sympatyczny camping, z przystrzyżoną trawką, bardzo czystymi sanitariatami, małą knajpką, w której można zjeść i wypić małe co nieco.
Wieczór był też ok, dosiadłem się do grupki Polaków, popiliśmy coś tam i pogadaliśmy o różnych górskich trasach.

Ostatniego dnia pojechałem po śniadaniu  prosto na parking podziemny w Starym Szmeksie (6E ale dzięki temu auto miałem bezpieczne i chłodne).
Trasa zaczyna się od podejścia na Hrebienok wzdłuż kolejki. Klasyka gatunku z Łomnicą.
Podnoszą się mgły w kotlinach podgórskich
Ten odcinek każdy, kto chodzi po Tatrach wcześniej czy później pozna: przejście odcinkiem Magistrali albo do Doliny Staroleśnej albo do Doliny Małej Zimnej Wody. Ja zmierzałem póki co do Chaty Zamkowskiego. 
Z chaty wyszli akurat czterej nosicze
Odwiedziłem przybytek, na szczęście nie miałem ze sobą "wilgotnych spadków".
Po przejściu przez las dogoniłem ostatniego nosicza, potem go minąłem jak i pozostałych, byłem też świadkiem, jak wkurzony nosicz krzyknął na fotografującą go od przodu kobietę: "Ne focic!"
Nie było jeszcze tłumów ludzi ale już kilka grupek szło w kierunku Terinki. Nad szlakiem góruje Pośrednia Grań i zwiesza się Żółta Ściana, oczywiście już tam walczyli wspinacze.
Dojście do schroniska uczciłem oczywiście zimnym radlerkiem, wniesionym tu przez któregoś z tragarzy...
Mijam kolejne Spiskie Stawy i kieruję się na próg Dolinki Lodowej
Baranie Rogi:
Są tam już pierwsze łańcuszki, których istnienia nie pamiętałem z dawnej wycieczki na Czerwoną Ławkę.
Wreszcie jestem w królestwie nagich skał 
A zmierzam dzisiaj tam, na Przełęcz Lodową:
Podejście nie jest bardzo spektakularne, trzeba żmudnie podchodzić uważając na ruchome kamienie. 
Po wyjściu odpowiednio wysoko rzut oka wstecz uwidacznia ładnie Łomnicę
I ostatni kilkudziesięciometrowy odcinek ubezpieczony łańcuszkami, bo skała jest tu krucha:
Lodowa Przełęcz /2372/, najwyżej położona udostępniona znakowanym szlakiem przełęcz w Tatrach.
Nagroda w postaci widoków, bajecznych (Ganek, Wysoka i Rysy): 
A tam widać grań, którą biegnie Orla Perć ;-) 

Byłem sam przez kilka minut, potem nadeszło dwóch Czechów, którzy skierowali się w stronę Lodowej Kopy.

Zejście odbywa się tą samą drogą, teraz mogłem spokojniej przyjrzeć się Lodowemu (Modremu) Stawkowi:
Gros ludzi podążała na Czerwoną Ławkę, a ja na szczęście nie musiałem narzekać na nadmierne towarzystwo na szlaku.
A na Baranich Rogach już jacyś ludzie się pojawili:

Poszedł bym tam chętnie, gdybym wiedział jak :-)
W Dolinie Pięciu Stawów Spiskich przy schronisku Teryego było już mnóstwo ludzi, dla większości to właśnie ta chata jest celem wycieczki.
Ja po krótkim odpoczynku wracam z mojej ostatniej na tym wypadzie traski, jeszcze rzut oka wzdłuż Malej Studenej Doliny: 

Jeszcze obserwowałem na zejściu igraszki taternickie w ścianie:
Długi powrót pod słońce trochę mnie odwodnił, więc poszedłem jeszcze na radlera zarówno w Chacie Zamkowskiego jak i na Hrebienoku :-)
W Szmeksie cóż zostało, umyć się, przebrać, napić i wracać 600 km.
Wszystko się udało, cały pomysł wypalił jak złoto, dziękuję Mihowi za wspólny dojazd i pierwsze dwa dni oraz za to, że zrobił ognisko: