2025, grudzień
Góry Bystrzyckie
Spotkała mnie miła niespodzianka, otóż odezwał się do mnie koleżka Artur Red z dawnego forum i zaproponował wiatowanko.
Wielce się ucieszyłem na to spotkanko i zaraz zacząłem pakowanko...nie no, chwila, stop, tak dalej nie dam rady pisać.
Miała to być z założenia lajtowa traska zwłaszcza, że pogoda nas nie rozpieszczała.
Od stacji Międzylesie szliśmy w drobnej mżawce. Przeszliśmy przez grzbiet pomiędzy niewysokimi wzniesieniami Węglarki i Rykowni, kierując się na Dębowiec /665/. 
Dalej szliśmy żółtym szlakiem rozprawiając o tym i owym a wokół nas zapadał zmierzch i narastał wilgotny opar.
Nasza miejscówka jest położona na wysokości około 750 m npm na rozdrożu Pod Czerńcem. Położony tuż obok wiatuni akwen był zamarznięty, jednak wypływał z niego mocny strumień wody, z którego można było łatwo czerpać. Nie wiem dlaczego, ale to moje pierwsze nocowanie w terenie w tym roku...nie umiem tego wyjaśnić. To tylko potwierdza słabość tego roku. Na szczęście czynności z tym związanych nie zapomina się tak łatwo. Przebieranie, rozkładanie, gotowanie...
Posiedzieliśmy, pogadaliśmy...Pojedliśmy, popiliśmy...
Wspólne foto:
Artur poczęstował mnie na śniadanie boczkiem z własnego prywatnego wyrobu, więc nabrałem zaraz więcej sił na drogę. Poszliśmy dziarsko na szczyt oddalony zaledwie o półtora kilometra
Cudu nie było, widzialność ledwo co te kilkadziesiąt metrów wokół nas. Czerniec /891/
Ze szczytu uparłem się prowadzić, ponieważ byłem tu trzy lata temu i wtedy zgubiliśmy żółty szlak idąc zbyt na lewo od Gniewosza. Chciałem naprawić ten błąd i udało się, tym razem zgubiłem drogę schodząc zbyt wcześnie na prawo - wprost na Gniewoszów.


