2013, czerwiec
Wycieczkę rozpoczęliśmy od spotkania menel&Michun we Wro z ponadgodzinnym opóźnieniem (dzięki pkp).
Niezrażeni, udajemy się na łowy tam, kędy busiki chadzają. Już pierwszy strzał - trafiony - busik do Świdnicy. Tamże szybka przesiadka na busik do Walimia , wysiadamy w Zagórzu Śląskim. Krótkie telekonferencje przy miejscowym sklepiku
i udajemy się na zamek
czyżby również tutaj dotarła sława Forfitera..? :-D
Stamtąd zmierzamy do Michałkowej do agro "Zielony Jar".
Gospodarz jest niezwykle przyjaznym i dowcipnym człowiekiem , polecamy to miejsce , mimo ,że trafiliśmy na lekko hałaśliwą wycieczkę z gimnazjum z okazji zakończenia roku. Cena schroniskowa a gospodarz nie pozwala nam wyciągać śpiworów, "bo przecież potem będziecie musieli je chować.."
W sobotę zaczyna się właściwa część wycieczki - mimo, że już od przekroczenia Bystrzycy jesteśmy w Sowich to dopiero teraz zacznie się robić ciut wyżej.
Podążamy w stronę Glinnego
Po drodze mostki i różne smaczki
Przy kościele wmurowany krzyz pokutny
Widok na Glinne
Kiedy wychodzimy wyżej , wyłania się również Ślęża i Radunia
Dalsza droga jest super, mimo, że męczy mnie trochę katar sienny (zapomniałem lekarstw), idziemy polami, łąkami, troszkę lasem.
W oddali wyłania się pierwszy cel
Mamy się tam spotkać z Nucteą ale nie będzie to takie proste ;-)
Na przeł. Walimskiej niesamowita wieelka wiata
Może trzebaby ja odwiedzić w zimie..?
Drapiemy się szlakiem i wyłazimy na wierzch.
Na Wielkiej Sowie /1015/ jak to na Sowie , wieża póki co stoi
i widoczki oferuje
a obok stoi kuchnia polowa i oferuje grochówkie i gulaszówkie, na którą zaraz to skusił się Menelski. Mnie nie stać (😄10,-), więc odpalam palnik i za chwilę mam zupę profi z worka ;-)
Czekamy ale Nuctea ma opóźnienie a pogoda zaczyna się (chwilowo) pogarszać, więc umawiamy się na rendevouz w Zygmuntówce na Przełęczy Jugowskiej. Satan informuje mnie o stanie wiat, decydujemy się na ostatnią z szeregu, aby dojść dziś jak najdalej.
A w schronisku...rozpusta!
Naleśniki , piwo , co się zamarzy.
Nic dziwnego , ze zalegamy po całości...
korzystamy przy okazji z popalającego się towarzyskiego ogniska i robimy kiełby.
No nic, w końcu ruszamy z ociąganiem tyłki i po przeznaczonym czasie wyłazimy na Rymarza (913).
Słoneczną (949) i Kalenicę (964)
(fot. menel)
Przy wiacie na Kalenicy znów ognisko , ale tym razem nie przyłączamy się , tylko idziemy na wieżę i mijamy kolejne kulminacje i przełęcze w drodze na Woliborską Przełęcz.
Po drodze dogania nas niejaki Łowca ze Świdnicy, więc robi się coraz to weselej.
Na przełęczy czekamy aż jakaś rodzinka z Dzierżoniowa ukończy swoje kulinarne ekscesy (kuchenne rewolucje to nie były) i potem opanowujemy ognicho i wiatę. Siedzimy długo przy bukowym ognisku
W nocy przelotny deszczyk, na szczęście Łowca ma swój ni to namiot ni to płachtę bo we wiacie jest wygodne miejsce tylko na trzy osoby.
Rano pogoda mało zachęcająca, siąpi, ale przetrzymujemy to
Idziemy do Srebrnej Góry już w trójkę bo Łowca Browca zmyka w podskokach :-).
Twierdza jak zawsze robi wrażenie
Villa Hubertus czyli dawniejsze schronisko PTTK otwiera bufet o 11, ale panie robią dla nas wyjątek i podają herbę i jajecznicę na śniadanie. To dobrze świadczy o tego rodzaju przybytku, że człowiek z plecakiem nie wzbudza w nich popłochu.
Na wiadukcie:
Za Przełęczą Srebrną wkraczamy w Góry Bardzkie.
Żdanów
Na Przełęczy Wilczej jest również fajowa wiata z opcją noclegu.
Idziemy przez Bardzkie, czuje się inny klimat niż w wyższych Sowich, jest bardziej parno i dżunglowato :-)
Pogoda się polepsza i idziemy wśród pachnących ziół , zielsk i zielideł (i znów dostaję kataru).
Chwila odpoczynku:
(fot. menel)
O 15 zgodnie z umową schodzimy do Barda i odjeżdżamy z Dagą.
Orientacyjny przebieg trasy:
Powrót w Sowie Góry okazał się udany. Wycieczka ekstra, bez napinania się i na luzie, od napinania się i wysilania mamy inne góry ;-)
Dzięki współtowarzyszom za atmosferę.
Aha , piosenka wyjazdu , którą cały czas z Nucteą "nuciliśmy":