2013, maj
(Krótka relacja. Niestety z wyjazdu straciłem zdjęcia w awarii dysku. Kilka fotek z netu dla ilustracji i moje skany).
Skuszony ciekawymi relacjami koleżeństwa i relatywnie niedużą odległością również postanowiłem się wybrać w nadłabskie piaskowce, namówiłem rodzinkę na majówkę w czeskich klimatach i pojechaliśmy do zamówionego pensionu pt ..."Laura".
Ale nie tak prędko ... najpierw zahaczyliśmy o saską stronę i oczywiście trzeba było słynną Basztę (Bastei, 305) zobaczyć. Żeby uniknąć największego nagromadzenia wycieczek podjechaliśmy od tzw "dupy strony" na miejsce zwane Waltersdorfer Muehle, po drodze przejeżdżając przez pięknie położone miasteczko Hohnstein... oraz serpentyny nad nim.
Ścieżki są dobrze oznakowane, najpierw wąwozem o straszliwej nazwie Mordgrund
a następnie dolinką Koppelsgrund zeszliśmy do miasteczka Niederrathen już nad samą Łabą. Co ciekawe , miejscowość nazywa się tak samo, jak przed wojną Ratno Dolne koło Radkowa (Góry Stołowe).
Na Basztę trzeba się wspiąć stromą ścieżką około 190 m od poziomu Łaby.
No dobrze, są sobie ruiny zamku Neurathen i słynny most
niestety zaczął padać deszcz...Drugie niestety: chcieliśmy zejść ścieżką Schwedenloch , ale niechcący przeczytałem, że jest chwilowo zamknięta z powodu jakichś niebezpiecznych kamieni... ogólnie przecież większość kamieni jest niebezpieczna.
Szczególnie w ruchu.
W drodze powrotnej zgłodniały rzucam się na klasyczną szkopską Bratwurst z musztardą za dwa ojro. Grzech. Olewamy inne atrakcje i jedziemy do Chrzibskej do Laury.
Rano pogoda kiepsko-mokrawa, w powietrzu wisi para wodna. Pogoda nie była mocną strona tej majówki - było chłodno i wilgotno.
Jedziemy w takim razie do Dečina - kierunek ZOO.
http://www.zoodecin.cz/
Największa atrakcja wg moich dzieci.
Ogólnie zoo mimo , że nieduże, jest ciekawe, były też wilki i sporo innych stworów...
Na drugą część dnia udaje mi się pokierować w stronę górską - Děčínský Sněžník (723 m).
To ciekawa góra "stołowa", w sporej części porośnięta brzeziną.
Wreszcie z mgły wyłoniła się wieża na szczycie (z 1864 roku!)
(fot. mapy.cz Jana)
W knajpie w Chrzibskej zjedliśmy po pysznym knedliku ze strogonowem..mmm....ale cena też była odpowiednia.
Nastał poranek - dziś w programie klasyka gatunku czyli Pravčická Brana.
Wyruszamy z Mezni Louki , można tu znaleźć po drodze zabytkowe drogowskazy, jak w Górach Stołowych.
(fot. mapy.cz Mila Kacirek)
Piękne skalne formy po drodze a ściecha pośrednim raczej skrajem urwiska, jakby tarasem.
(fot. mapy.cz tompur)
Ścieżka bardzo się wije zgodnie z kształtem stoku.Piaskowiec przybiera formy jakby organiczne.
(fot. mapy.cz fotomapy)
Niby podobieństwo do Stołowych, Broumowskich jest - ale specyfikę też swoją ma.
Piramidka prawie jak pagoda
(fot. mapy.cz qqipp)
Sam skalny most robi faktycznie wrażenie nawet na tak zblazowanym osobniku , jak ja - jest to największy taki twór w Europie 8-/
(fot. mapy.cz holecekmi)
Jetřichovické stěny
Mariina skála (447)
(fot. mapy.cz Jiri Dvorak)
Przechodzimy pod tajemniczym miejscem nazywanym...eee.. nie pamiętam , jakiś "tabor" chyba. Dalej ścieżka prowadzi na Ścianę Wilhelminy (439) - jest tu kolejny punkt widokowy.
(fot. mapy.cz Josef Stasak)
Ścieżka kręci się pomiędzy skalnymi ostańcami a końcu dochodzimy do Kamienia Rudolfa (484).
(fot. mapy.cz Jarda Koutny)
Wchodzę na górę sam, trzeba pokonać dwie drabinki i kilka klamer, wierzch skały zdobi "grzebień", stoi tam też altanka. Przy schodzeniu polecam bardzo uważać, piaskowiec jest sypki a przez to łatwo "pojechać" a nie wszystkie miejsca są w 100% ubezpieczone. Dalej robimy pętelkę zielonym szlakiem w dół, po drodze widać kolejne skalne formy.

Wg mnie to głowa Goryla a może Małpoluda?

Kolejny dzień jest wyjątkowo paskudny , zimno i wilgotno...Po długiej walce ze sobą (chyba do jedenastej...) wybieram się w końcu na samotną pętelkę - panuje 6 stopni i idzie się w chmurze, jest tu sporo rzopików czyli schronów bojowych
(fot. mapy.cz Marek Calta)
- przez Malą Tisową, Wielką Tisową...koło stacji Jedlova zbaczam na ciekawe miejsce - szczyt Jeleni Skały (676)
(fot. mapy.cz )
Podejście na górę Jedlovą (774) nie jest szczególnie wymagające - dla pieszych - ale dla rowerzystów to od przełęczy prawdziwe wyzwanie, które podkreślają wesołe i dopingujące napisy na drodze: "TERAZ BĘDZIE 15%" , "A TERAZ 17%" "PRZYGOTUJ SIĘ-ZARAZ 20%" "DOTĄD BYŁO ŁATWO - A TERAZ 22%" "WLECZESZ SIĘ JAK ŻÓŁW" "UWAGA - META ZA 100M" 😄
Na szczycie stoi wieża, na którą nie ma sensu wchodzić przy obecnej pogodzie.
(fot. mapy.cz Miroslav Cvejn)
Obalam herbacinę z rumem i jeszcze raz z umem 😉 Mijam dzięki temu grupki Niemców i schodzę w szybkich abcugach do Jedlovej-Osady, jest tu zaiste sweet and cozy
(fot. mapy.cz Petr Maryska)
Jeszcze kilka szybkich kaemów przez las i ląduję w naszej Chrzibskiej.
Po południu robi się ciutkę lepiej namawiam rodzinkę na wypad na Chrzibski Vrch (621) górujący nad naszą miejscowością
(fot. mapy.cz)
Na Chrzibskim Wierchu
Wracamy na dół i idziemy na wcześniej wspomnianego strogonowa 😄
Chrzibska to wbrew pozorom miasteczko a nie wieś, w dwudzielnym herbie ma coś dziwnego - na górze jakąś kobitę w łódce, na dole coś jakby godło z czerwono-biało-czerwonymi barwami Austrii:

Do centrum idziemy niebieskim szlakiem przez las z naszej Laury położonej w Górnej Chrzibskiej.
Po drodze jest strzelnica bractwa kurkowego, w tym obiekcie swego czasu na osi na dłuuugim na 45 m (!) ramieniu obracał się cel dla kusz bractwa kurkowego 😎
Ponieważ w knajpie zabrakło mi...30 KC , dymam 3km do chaty po resztę gotówki...😄
Dzień powrotny
Pożegnanie z Laurą - było nam tam naprawdę dobrze...
W drodze powrotnej postanowilem zahaczyć o Góry Łużyckie, a ze względów widokowych konkretnie o Hvozd (Hochwald, 750)
Dojechaliśmy do Krompachu, skąd pieszką wspinamy się na Hvozd, ostatni odcinek jest fajny, skalisty
No i znowu kurnwa stoi knajpa na szczycie...
Po niemieckiej stronie stoi wieża kawałek drogi od szczytu.
(fot. mapy.cz Jiri Siebert)
Widoczki ze szczytu są na wsie strany mira, widoczność niestety słaba dzisiaj.
(fot. mapy.cz Josef Gabaj)
No i wracamy do autka, tą samą drogą, oprócz niemieckiego kawałeczka.
Udało się znów zobaczyć coś nowego, szkoda, że pogoda nie dopisywała tak, jakby się można spodziewać na majówce.