2025, styczeń
Karkonosze
Pojechaliśmy z K. na kilka dni, na ferie. Aby zapewnić sobie znakomitą oprawę i warunki, K. wybrała Pałac Pod Tęczą. 
Na wycieczki wybierałem nieważne ścieżki, takie, które zawsze omijałem pędząc do Szklarskiej albo Karpacza, te wzgórza na północ od głównego grzbietu Karkonoszy, których nazw nigdy nie pamiętałem.
Na początek poszliśmy z Piechowic wzdłuż Kamiennej. Kamienna niestety obrzydliwie śmierdzi, jest to spowodowane prawdopodobnie nadmiarem ścieków z chorobliwie rozrastającej się Szklarskiej Poręby.

Same Piechowice również nie grzeszą urodą - nijak nie można powiedzieć o tej miejscowości, że to kurort czy świetna podgórska baza wypadowa. Jest to zaniedbana mieścina bez wyraźnego centrum w postaci rynku czy choćby deptaka. Na podwórkach straszą budy sklecone z byle czego. Baza noclegowa to nasz hotel i kilka kwater. Z jedzeniem również był kłopot - są tylko dwie tradycyjne... pizzerie i kawiarnia w hucie szkła. Obrazu dopełniają dwa olbrzymie zakłady z gigantycznymi halami i jeden mniejszy - bo jego hala ma zaledwie poniżej trzystu metrów długości.
No nic, niebieskim szlakiem wyszliśmy poza zabudowania i poszliśmy jak nauka - w las.
Jednak na podejściu porzuciliśmy szlak na rzecz jednej ze starych leśnych dróg, która poprowadziła nas szybciej w górę
Niezwykłe wrażenie robią liczne skalne wychodnie
Skierowaliśmy się w stronę opuszczonego kamieniołomu. Niby nic ale widok z tego miejsca był zaje..aszczy.
Nie widziałem takich Karków ani Izerskich z takiej perspektywy!
Zdjęcie mało oddaje widok, bo było chmurnie i mgliście.
Jeden ze "Złotych Widoków" /650/ w pobliżu Szklarskiej:

Wysoki Kamień i Czarna Góra:
Dalej wyszliśmy na Kociołki, niezwykłe miejsce z tajemniczymi formami w kształcie "kotłów" w skałach:
Różne są hipotezy na temat ich powstania, mnie jednak najbardziej ujęła wersja, jakoby kociołki zostały...wypierdziane w skałach przez kobiety noszące drwa z lasu XD
Mimo mżawki to był dobry moment na ujeżdżanie nieruchomej skały
Weszliśmy po drodze jeszcze na Drewniak /672/ położony nieopodal szlaku
Przez Michałowice szlakiem modrym wróciliśmy do miasteczka.
Michałowice formalnie są częścią Piechowic, ale to zupełnie inna bajka. Pięknie zachowane stare wille, niektóre o historii sięgającej XVII wieku! Jest tu niedużo nowych domów, a te, które powstały, są dość dobrze wpisane gabarytem w otoczenie.
Po drodze jest tajemnicze miejsce z pozostałościami nagrobków
Ulicą o wdzięcznej i skądinąd mi znanej nazwie zeszliśmy do doliny Kamiennej
W nocy działo się na niebie co zwiastowało wydarzenia meteo. Zlekceważyłem ostrzeżenia, w końcu nie jestem z cukru i K. sprzedałem gadkę, że będzie ładna pogoda.

Do pewnego momentu było to zresztą prawdą...
Zaczęliśmy w Górzyńcu pod znakiem dobrej tęczy,
stąd robiliśmy wysokość i odległość na jeden z izerskich grzbietów a po drodze minęliśmy zadziwiające miejsce po ośrodku "Horyzont", został wyburzony i pewnie powstanie tutaj coś ekskluzywnego, może i warto bo widoki stąd na podnóże Karkonoszy są niepowtarzalne
Tajemnicze tajemniczości
Nie wejdę tam, może czychać TO
Pomniczek ku czci Moltkego, ciekawostka - ten wybitny dowódca wojskowy mieszkał kilka lat w Poznaniu. Polakom bezpośrednio chyba nic nie zrobił złego, no ale był jak to się mówi "pruskim militarystą". Ba, ponoć w dziele
"Polska: zarys historii" stwierdził, że w XV wieku „Polska była jednym z najbardziej cywilizowanych krajów w Europie". Cóż, nie mam co do tej materii kompetencji, lecz może byłoby choćby marketingowo słuszne rozgłaszać takie atrakcje?
Za pomniczkiem widoczna jest platforma widokowa.
Tu właśnie zaczęło padać i krajobraz zasnuł się welonem deszczu
Można było tu zrezygnować, można było iść dalej. A po drodze jest kilka fajnych miejsc, czyli:
Zbójeckie Skały ze skalnym oknem
wierzch skałek
Sztolnie kopalni pirytu

Oczywiście zajrzałem do środka
nic tam nie ma...
Jeszcze tylko kawałeczek do Zakrętu Śmierci, ale tam było tylko dużo ludzi a widoczność żadna.
Wracamy. Niektórzy to się wyposażyli w parasol trekkingowy, a ja w głupim softshelu mokłem..
Wróciliśmy nieco inną drogą, przez Szklarską Porębę Dolną. Po takim wyziębieniu obowiązkowo w pokoju gorąca kąpiel.
mmm... :-)
Następnego dnia poszliśmy znów w zaciszne i nieważne miejsce, do Cichej Doliny.
Robimy całkiem fajne podejście ponad 300 metrów, czyli nie było obciachu. Na początku doliny są dawne sztolnie (znów!)
Potem skalne wychodnie
Szliśmy pustą doliną, bo wszyscy inni pewnie wjeżdżali w tym czasie na Kopę i Szrenicę ;-)
Po pewnym czasie droga zamieniła się w ścieżkę, a ścieżka zrobiła się bardziej stroma.
Po drodze były tablice informujące o średniowiecznych hutach szkła w tym miejscu, niestety nie widziałem po nich żadnych pozostałości.
Mozolnie wyszliśmy na grzbiet, miejsce to nazywa się "Skarbczyk" lecz szczyt o tej nazwie jest położony dalej.
Kilkaset metrów dalej wyszedłem na szczyt,
Skarbczyk /698/. Dobrze stąd jest widoczny Śmielec (a obok Wielki Szyszak) około 5-6 kilometrów stąd, całkiem dobrze się prezentuje
Dalej na zachód jest położony szczyt Grzybowiec. Wejdziemy na niego, ale najpierw trzeba obejść opuszczony budynek o tej samej nazwie. Może kiedyś ktoś odbuduje ten przybytek w nowym stylu.
Ja już tego raczej nie zobaczę.
Po krótkim przejściu przez las odnaleźliśmy oznaczone kartką (!) szczytowe skałki Grzybowca /750/.
Znaną już trasą przez Michałowice wróciliśmy do Piechowic.
Ostatniego dnia zrobiło się chłodniej i wycieczka miała być również bardziej zimowa.
Podjechaliśmy do Borowic. Charakter Borowic jest podobny do Michałowic, lecz powiedziałbym domy są gorzej zadbane. Szczególnie ten.
Stąd zrobiliśmy pętelkę kolejnymi nieważnymi ścieżkami.
Zahaczyłem o
Czarną Górę /905/.
W drodze powrotnej widać po prawej nieduży
Wodospad Jodłówki.
Było to pierwszy z odwiedzonych tego dnia wodospadów, ponieważ wracając zatrzymałem się na parkingu w okolicy Przesieki. Poszliśmy zobaczyć słynny
Wodospad Podgórnej.
Tutaj kręciło się sporo ludzi a kilka osób morsowało.
Zajrzeliśmy także do położonej bardziej na uboczu Kaskady Myi.
No i tyle.
Zobaczyliśmy Karkonosze inne niż zwykle, puste, bardziej tajemnicze, lesiste.