1986+1987, sierpień
Nasze pobyty wakacyjne miały miejsce w Szeligówce w obrębie Kościeliska, w znanym nam z tylu wczasów pensjonacie. Właściwie wtedy się tak nie mówiło. Raczej "kwatery prywatne". Wydaje mi się, że naszymi gospodarzami byli państwo Swolarz (?).
Tym niemniej odnalazłem stare skierowanie na wczasy z 1986 roku (dzisiaj powiedzielibyśmy voucher) i widnieje na nim nazwa Dom Wczasowy "Rakoń". Jakoś mi to umknęło.
Z zabawnych spraw dla współczesnego człowieka - jest tu wypisane, jakie kartki żywnościowe należy ze sobą zabrać - 1 kg mięsa i to jak wynika z ręcznego dopisku - pierwszego gatunku! Ale przynajmniej w 1986 roku nie trzeba już było zabierać kartek na cukier oraz na masło - zostały wykreślone.
Niestety, z wakacji 1986 żadne zdjęcia się nie uchowały albo w ogóle nie istniały. Tym niemniej co do gatunku były to bardzo podobne wakacje, tyle, że zaprzątało mnie wtedy trochę co innego...
Usiłując sobie przypomnieć odwiedzone w tamte lata miejsca a niewymienione w innych wpisach czyli relacjach, spróbowałem stworzyć listę tych miejsc (tak patrząc od zachodu):
- Dolina Lejowa;
- Trzydniowiański Wierch;
- Stoły i Kominiarski wierch;
- Jaskinia Mroźna;
- Jaskinie Mylna i Raptawicka;
- Staw Smreczyński;
- Ścieżka nad Reglami, lecz w kawałkach, nie cała na raz;
- niebieski szlak od Przysłopu Miętusiego w stronę Małołączniaka, ale bez łańcuchów 😒;
- oczywiście wszystkie dolinki poczynając od Staników Żlebu, Za Bramką, Strążyska, Ku Dziurze, Białego;
- Kalatówki, Dolina Kondratowa;
- czy muszę wymieniać taki oczywisty Giewont?
- Nosal oczywiście;
- szlaki na Hali Gąsienicowej;
- Wrota Chałubińskiego;
- Rysy.
A w 1987 roku byliśmy tam razem z przyjaciółmi moich rodziców i część wycieczek robiliśmy wspólnie.
Mój plecak (potem naprawiany w Bieszczadach sposobem polowym, o czym w innym wpisie):
Zawsze mieszkaliśmy w tym domu w Kościelisku Szeligówce, jak widać stoi do dziś (2018) chociaż już nie pełni roli noclegowej dla gości. Tutaj spędziłem łącznie jakieś dziesięć pobytów po około 14 nocy i rozegrałem kilkaset partii remika 😄
(fot. googlemaps)

Można nie wierzyć, lecz w tamtych latach można było dojechać samochodem aż do Polany Huciska. W ten właśnie sposób zaczęła się nasza najdłuższa wycieczka.
Klasyka tatrzańska, jeśli idzie o Tatry Zachodnie. Poszliśmy dalej Doliną Chochołowską, koło schroniska wychodzimy jednak wtedy na 90% Wyżnią Chochołowską trawersując Rakoń. Po drodze małe rendez-vous ze świstakami.
Tak mogłoby wyglądać to zdjęcie, gdybym miał wtedy lepszy aparat i obiektyw :-)
(wyd. K.Ziemak, fot. I.Mihal, pocztówka z epoki, zbiory własne)
Po wyjściu na grzbiet kontynuowaliśmy tę wycieczkę przez Wołowiec i Jarząbczy Wierch z widoczkiem na prawo do słowackiej (a wtedy czechosłowackiej :-)) Doliny Jamnickiej:
Po dłuższej wędrówce grzbietem, za Kończystym pojawia się masyw Starorobociańskiego Wierchu /2176/, czyli najwyższa góra w polskich Tatrach Zachodnich.
Inna trasa z tego pobytu udokumentowana na starych fotkach (na materiale enerdowskim ORWO - stąd takie chore kolory) zaczęła się chyba wprost spod domu, przeszliśmy do Kir i dalej Doliną Kościeliską oraz DolinąTomanową coraz wyżej, w zachmurzonej aurze zaczęliśmy się wspinać na stoki Ciemniaka.
To zdjęcie jest jak się wydaje z tej samej wycieczki, stoję koło jakiegoś szałasu w Tomanowej, z tyłu jest widoczny po lewej opadający grzbiet Ornaku a po prawej stok Kominiarskiego Wierchu.
Ale uchowały się za to jeszcze zdjęcia z dwóch wycieczek w Tatry Wysokie.
Jedna na Świnicę przez Halę Gąsienicową, szlakiem czarnym kluczącym miedzy stawami.
Szczyt Świnicy (pocztówka KAW z epoki, zbiory własne)
Masyw Świnicy (pocztówka KAW z epoki, zbiory własne)
A potem zapewne kawałek granią i schodziliśmy z Zawratu. Sporo było takich podobnych wycieczek, więc szczegóły mi się zatarły a niektóre miejsca odwiedzałem przy różnych okazjach, co dodatkowo pogłębia mi mętlik w głowie. Oczywiście zdjęcia - jeśli są - nieco pomagają.
To właśnie będzie widok z Zawratu na stronę Doliny Pięciu Stawów Polskich.
Tu prawie identyczne ujęcie na pocztówce:
(pocztówka KAW z epoki, zbiory własne)
Zaczęła się w Kuźnicach, potem to już była trochę loteria, która drogą tym razem podchodzimy? Przez Jaworzynkę czy przez Boczań? Tu i tu nudno 😄.
Wychodzimy tu koło Zmarzłego Stawu wydaje mi się, że przez Żleb Kulczyńskiego.
Potem granią na Kozi i Mały Kozi. A może raczej to była inna wycieczka? Przecież na pewno lazłem tym Żlebem Kulczyńskiego i to kilka razy! Czyżbyśmy znowu wtedy schodzili Zawratem? Czyli nie, raczej kolejność była taka: najpierw na uwidocznioną poniżej Kozią Przełęcz /2137/ a potem na Mały Kozi Wierch /2226/.

Przemawia za tym fotka z grani Orlej Perci wykonana naprzeciwko Kościelca, z moim ojcem na pierwszym planie.
Z tego roku to wszystko niestety z moich fotek. Dalej mętne wspomnienia.
Jeśli to w tamtych dwóch latach szliśmy na Wrota Chałubińskiego, to musieliśmy po drodze widzieć podobną scenę - Mnich a za nim Cubryna:
(pocztówka KAW z epoki, zbiory własne)
Oczywiście wieńczącym celem polskiego turysty, nie tylko w tamtych latach, musiały być Rysy. Wtedy też odwiedziłem ten szczyt, no ale zdjęć brak :-(Po wyjściu na krawędź kotła Czarnego Stawu:
(pocztówka KAW z epoki, zbiory własne)
I jeszcze wyżej - okolica Buli pod Rysami
(pocztówka KAW z epoki, zbiory własne)