Beskid Sądecki+Góry Leluchowskie
2012, sierpień
Po męskim wędrowaniu nadszedł czas na rodzinne wakacje ... i znów mi się udało wymigać od morza :D
Po wielu targach i naradach , również ze znajomymi , którzy mieli z nami jechać , wybór padł na Beskid Sądecki - okolice Muszyny czyli jej zdrojowy przysiółek zwany Złockie.
Nasz dom wczasowy miał to ,o co chodziło dzieciom:
Zresztą ja też co dzień korzystałem z możliwości zanurzenia znękanego ciała w wodzie :)
Pierwszą wycieczkę zrobiliśmy sobie w pełnym składzie po okolicy.
Dotarliśmy do największej w Polsce mofety:
Jest to w istocie kilka obok siebie położonych miejsc , z których wydobywa się poprzez wodę dwutlenek węgla.
Mofeta znajduje się w Jastrzębiku, który sobie obejrzeliśmy.
Nieodłącznym elementem panoramy jest Jaworzyna Krynicka

Obejrzenie Muszyny z góry umożliwia taras na ruinach zamku
Powrót pociągnęliśmy Szlakiem Sadzonego Jaja
który doprowadza do bazy namiotowej SKPB Łódź
Baza ta jest baaardzo klimatyczna acz trochę w dziwnym miejscu na uboczu jest usytuowana - z dala od szlaków długodystansowych. Sympatyczna bazowa.
Następny dzień poświęciliśmy na przypomnienie sobie i pokazanie dzieciom Krynicy
Miasto hałaśliwe , pełne ludzi i aut , na tym wszystkim żerują różni handlarze wszystkim .
Wleźliśmy też na Górę Parkową (741) na której jest kompleks zjeżdżalni (!) oraz knajpa , w której uparcie grał jakiś bubek na kibordzie(!!).
Powrót do Złockiego powitałem z ulgą , spacer parkiem zdrojowym wzdłuż Szczawnika uspokoił moje nerwy :)
Zachodzące słonko oświetlało kościół pocerkiewny w Złockiem
Rano pojechaliśmy pociągiem do Piwnicznej, oto 2/3 moich pań
Piwniczna ładna, część zdrojowa się restauruje, bundz z miski jest pyszny ;)
W Piwnicznej, podobnie zresztą jak dotąd w Muszynie, zmorą jest poprowadzony ruch kołowy przez rynek. Muszyna będzie miała niedługo małą obwodnicę.
Korzystając z busa , znaleźliśmy się we Wierchomli. Latem, bez narciarzy, to urokliwa miejscowość.
Czarnym szlakiem poszliśmy do bacówki. Tam dzieci dostały swoje pierwsze pieczątki. Dalej z bacówki poszliśmy niebieskim i żółtym do Szczawnika.
Kolejny dzień był znów bardziej wypoczynkowo-kulturalny :)
Sarny wędrują po centrum Krynicy
Park linowy w Czarnym Potoku oferuje różne atrakcje
Ja dałem się wystrzelić na wielkiej gumie do gaci :) na wysokość 18 metrów i dyndałem jak worek pyrów między drzewami
Przeżycie niezwykłe , nawet dla bywalca bungee 😄
Kolejny dzień:
Wstalismy w nocy, o 5 byliśmy na szczycie Jaworzyny i zaczął się spektakl
To była trochę dłuższa wycieczka, bo wracaliśmy przez Runek (1086), Jaworzynkę (1001) i Pustą Wielką (1061).
Następny dzień to wspólna piesza wycieczka na Słowację, niebieskim szlakiem z Muszyny do Legnavy.
Znalazłem rower
Poprad
Kolejny dzień podzieliliśmy się, myśmy sobie podjechali do Tylicza i Muszynki.
Z Muszynki jest ciekawy szlak żółty na Okopy Konfederatów Barskich. Okopy o dziwo są nadal czytelne w terenie - po 250 latach.
Wróciliśmy granicą na Przełęcz Tylicką (Kurovske sedlo) i dalej na dół.
Dzień wycieczki męskiej 😄
Zostaliśmy z kolegą odwiezieni do Leluchowa i ruszyliśmy na Kraczonik (939)
Widać Góry Czerchowskie
Następnego dnia znów zrobiłem ze starszą częścią grupy dłuższą wycieczkę, mianowicie z Łomnicy-Zdrój żółtym na Halę Łabowską i z powrotem niebieskim.
Następny dzień był lajtowy, przeznaczyliśmy go na podjechanie do zagubionej w górach wsi Wojkowa.
po obejrzeniu cerkiewki poszliśmy sobie żółtym szlakiem do grzbietu ,żeby zasięgnąć jakichś widoków
Nasza ostatnia wycieczka byla wspólna dla wszystkich.
Z Rytra podeszliśmy sobie do Schroniska na Cyrli
Przez Makowicę (948) wróciliśmy do brzegu Popradu.

Trochę mija się z celem dokładne opisywanie wszystkiego, poprzestanę na ogólnych wrażeniach.
Po pierwsze- genialną pogodę trafiliśmy.
Po drugie - mimo wielu ludzi w dolinach, na szlakach pustawo, co mnie zdziwiło, bo Sądecki nie jest trudny i jest trochę schronisk.
Po trzecie - "plecakowca" widziałem przez tyle dni 1, słownie jednego.
ps : Z innej beczki - miejscowi jeżdżą koszmarnie, nie liczcie na kulturę jazdy.