poniedziałek, 14 grudnia 2020

"Siwe" Sowie

 Góry Sowie



2020, grudzień


Spontanicznie naszła mnie znów ochota na wypad, póki nie ogarnie nas jeszcze świąteczna gorączka. Szybko ustaliłem traskę w taki sposób, aby zobaczyć znów coś nowego w znanych górach.

W niedzielę wcześnie rano droga mija sprawnie i już niedługo po godzinie dziewiątej parkowałem niedaleko zielonego szlakowskazu w Jemnej. "Jemna" to po czesku i słowacku "delikatna, łagodna" (np  Jemně perlivá voda, która często gości w moim plecaku na wędrówkach u naszych południowych sąsiadów, to woda delikatnie gazowana). Miałem nadzieję, że ta wycieczka okaże się również przy-jemna.

Na początek raźne podejście w głąb doliny. Tutaj poranne słońce jeszcze nie dotarło, ziemia jest zmrożona i taki powinien być grudzień. Stąd podobno jego nazwa.

Szlak raptownie skręca w prawo i trawersuje wraz ze stokówką. A tutaj południowe stoki Rozstaja - nadal bezśnieżne.
Stąd zaczął się ostry odcinek podejścia na dodatek w błocie i zasypany połomami. Zatem nieco zdyszany wychodzę na przełęcz: Kamień Trzech Granic /665/. Zachował się tutaj ów starodawny kamień oznaczający połączenie granic trzech dawno zapomnianych posiadłości: von Haugwitza,  von Nimpstcha oraz cystersów.
Dalsze podejście wiedzie prosto na zachód w stronę głównego grzbietu, ale po drodze jest jeszcze kulminacja o nazwie Trześnik /780/. I tutaj zaczyna się zimowa "magia", czyli w skrócie to po co przyjechałem.


Drzewa są obsypane szadzią ale taką grubą, jakby z kilku dni. Warstewka bieli pokryła również podłoże. Na dodatek w tym momencie pojawiło się nieco więcej światła. Od razu zrobiło się przy-jemnie.

Po dojściu do szlaku skręciłem w lewo i wyszedłem na Gołębią /810/.
(kom.)
Żeby wydłużyć wycieczkę, zaplanowałem podejść w rejon Chochoła Małego i korzystając z braku liści obejrzeć sobie umocnienia. Najpierw drogą omijającą Gąsiorka zszedłem do miejsca, gdzie do fosy było najbliżej.
Po obejrzeniu sobie Chochoła Małego i zlodzonej fosy obieram ścieżkę biegnącą po wale fosy. 

Chyba pozostałości umocnień Baterii Tarasowej, robią wrażenie
Miejscami taka minigraniówka ;-) Ścieżka wznosi się w pewnym momencie całkiem stromo.
Po ostatnim wysiłku wyszedłem na najwyższy punkt i położony w pobliżu wierzchołek Chochoła Wielkiego /754/.
Postaram się tu kiedyś wrócić w podobnej porze roku i obejść jeszcze inne fragmenty.
Po powrocie do szlaku korzystam z podwójnego oznakowania grzbietu (niebieski trawers/czerwona graniówka), obchodzę odwiedzoną uprzednio Gołębią ale za to wbijam na Malinową /838/. To najwyższy punkt dnia.
Poręba na Malinowej
Chwila postoju na herbatkę i gryza na przełęczy i kontynuuję podejściem na Szeroką /825/.
Co jakiś czas gałęzie pozbywają się nadmiaru szadzi, na przykład właśnie wtedy, kiedy pod nimi przechodzę 
Zimowy las, wygląda jakby był trzaskający mróz  
Po dotarciu na Przełęcz Woliborską /711/ doznałem szoku, tyle tu samochodów a na szlaku ludzi raptem na palcach jednej ręki można było policzyć.
Zrobiłem tu sobie dłuższy popas z gotowaniem makaronu, taki lunchyk mały.
Trzeba się jednak zwijać, dzień krótki a mnie czeka jeszcze dość długi powrót do Jemnej. Na początek zejście czarnym szlakiem, niezły jest z niego wywijas - nagle ze stokówki skręca pod kątem prostym w dół po stoku, ścieżki właściwie nie widać...A potem, kiedy myślisz, ze już tylko schodzenie przed tobą, nagle trzeba podejść jeszcze kilkadziesiąt metrów na Zamkową. Ładnie i dostojnie prezentuje się stąd odosobniony masyw Czeszki, widziałem go zresztą później długo z drogi powrotnej:

Niby powinny być tu jakieś pozostałości zameczku Hannigburg, ja zdołałem rozpoznać tylko fosę, ponieważ trochę już tu przyśpieszyłem kroku.
Po dalszym karkołomnym zejściu staję u podnóża gór w Wiatraczynie. Ostatni etap trasy do Jemnej to kilka kilometrów takim jakby odpowiednikiem "Drogi pod Reglami" :-)
Patrząc w stronę Grodziszcza, widać również położone za wioską pasmo wzgórz z Suchaniem na czele. Musi tu być pięknie wiosną, latem, jest to jakiś pomysł na lajtową włóczęgę w innej porze roku i nawet wiem, kto by reflektował na taką trasę ;-) W tamtą stronę przez Suchań, Kluczowską Górę i dalej wiedzie ten sam czarny szlak, który właśnie opuściłem.
Po niecałych pięciu kilometrach stanąłem przy autku, za chwilę się ściemniło i czekała mnie bardziej męcząca niż dojazd droga powrotna.
Czas wykorzystałem idealnie, więc było warto się przemęczyć!

22.5km, 975m up

8 komentarzy:

  1. Tyyyle zimy a Ty bez rakiet? ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rakiety zaczynam używać w śniegu di kolan ;-)

      Usuń
  2. Fajny klimat udało się Tobie uchwycić. Nowy aparat daje radę, foty lepsze niż z Pentaxa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, było fajowo, dzięki. Czekam kiedy będę mógł Ciebie sfocić gdzieś na wycieczce ;-)

      Usuń
  3. Teraz czas poznawać możliwości jakie daje ten nowy aparat :)

    Wiata na Woliborskiej wygląda ładnie. Jak pod względem noclegowym? Bo gdy ja tam byłem ostatnio(koniec listopada 2019), to wiaty tam nie było. Jedynie puste miejsce po starej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiata jest jak wiesz przy samej szosie i narażona przez to na hałas, ale nie to jest najgorsze: podesty podeptane buciorami, ściany pobazgrane.

      Usuń
  4. Ciekawy warunek na Malinowej miałeś, foty też super wyszli.Udana niedziela widać, pozazdrościć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to trzeba wspólnie połazić i to inni będą zazdrościć ;-)

      Usuń