niedziela, 17 lipca 2011

Czeskie Orlickie z połamańcem

Góry Orlickie - Orlicke Hory


2011, lipiec




15-17.07.2011 
Wycieczka była pod hasłem Rekonwalescenci na gigancie, bo menel miał świeżo odstawione kule po złamanej nodze a ja miałem jakiś uraz ścięgna stopy i też kulałem. Wspólną imprezę rozpoczęliśmy z miejscowości Niemojów.Tutaj zaczyna się zielony szlak graniczny na Śnieżnik. 
Przed wędrówką - oczywiście wizyta w Gościńcu, w którym dali nam dobrze zjeść. 




Po obiedzie ruszamy cielska do Bartoszowic.
Rychło po przejściu granicy robimy postój w knajpuni "U Nas". Nie będziemy spieszyć się na tej koślawej wycieczce, o nie!

(fot. Google)

Aby nie iść asfaltem pod Zadni Vrch skręcamy w bok i wzdłuż słupów wyciągu narciarskiego poszliśmy w stronę lasu:

Tutaj doszliśmy do szlaku zielonego a razem z nim do krzyżówki ze szlakiem czerwonym, czyli głównym grzbietowym.
Teraz będziemy nim szli aż do Orlicy. Robimy odpoczynek pod Zadnim Vrchem.
Szlak nie jest zbyt ciekawy, urozmaicają go tylko schrony co i rusz stojące majestatycznie to z lewej, to z prawej strony ścieżki. W końcu przy jednym z nich - może to była "Nizka", a może któryś inny w pobliżu - rozbijamy się skromnie z boczku.







Noc mija spokojnie, nikt nie przeszkadza :)
O świcie śniadanko, pakowanko. Po kilometrze dochodzimy do szosy przewijającej się przez przełęcz. Dalej jest muzeum Grupy Warownej Haniczka /Pevnost Hanićka/, więc jest tutaj trochę aut i turystów.
Długość podziemnej trasy to ok.1700 m i należy poświęcić na to ok. 1 godz.


My ograniczyliśmy się do obejrzenia Twierdzy z zewnątrz, uzupełnienia wody i ruszyliśmy dalej. 

Bierzemy azymut na  wieżę na Anenskym Vrchu /992 mnpm/ 
Wieża widokowa Anna mierzy sobie 17 m wysokości. Z wieży widać łagodny grzbiet i stoki Orlickich.


Mijamy Bunkier Pruszek - jeden z tych odremontowanych i udostępnionych jako minimuzeum.
Dalej jest szczyt i przełęcz Mezivrsi,  tutaj również dociera szosa i pojawia się trochę ludzi - głównie rowerzystów. Gdzieś pod Komari Vrchem mijamy rowerzystkę, która uległa kraksie, wkrótce jedzie po nią karetka. 
Zaczyna się też wyraźniejsze podejście w górę - dochodzimy do rozdroża Peticesti /1004/.
Stoi tutaj bufet, gdzie zasiadamy na kolejny popas. Ja resztki ze słoika oddaję  psisku labrador, który pociesznie wylizuje słoik po mięsiwie :-)

Tutaj zaczyna się ostrzejsze, tylko dla pieszych podejście na Kunstatska kaple /1041/. 
Menel kuśtyka utykając na lewą nogę a ja na prawą i tak powoli wtaczamy się na górę.
Znajduje się tutaj także miejsce odpoczynku i fajoska miejscówka na namiocik.

Dalej mijamy piękny szczycik Tetrevec /1043/  i przez Homole /1000/  schodzimy na przełęcz Pod Homoli. Ten grzbiecik był najfajniejszy, pozbawiony asfaltu i co za tym idzie rowerzystów - ścieżka dla nich trawersuje grzbiet. Tu niestety znowu się zaczyna asfalcik.
Kolejna przełęcz Pod Jelenkou i przed nami najbardziej strome dzisiaj podejście na najwyższy szczyt zarówno Gór Orlickich jak i całych Sudetów Środkowych - Wielką Desztną /1115/

Kuśtykając docieramy na szczyt, który jest średnio ciekawy. Kiedyś stała tu mała wieża widokowa, obecnie jej brakuje.


Schodzimy niżej do kiosku i schronu HS. Po naradzie stwierdzamy, że zostajemy na nocleg. W tymże budyneczku czynny jest bufet w godzinach 9-16. "Sala konsumpcyjna" po zamknięciu bufetu pełni rolę darmowej utulni.
Miłym zaskoczeniem jest to, że pod szczytem znajduje się źródełko, o którym z mapy PLAN-u się nie dowiemy, natomiast my dowiedzieliśmy się z wywieszonej tu czeskiej mapy KCT.



Ranek 17.07 był chłodny jak na lipiec. Ok. godziny 7.00 termometr wskazywał  11 stopni. 

Kilkukilometrowy odcinek asfaltem doprowadza nas na przełęcz Szerlich. Po drodze mijamy rezerwat Jeleni lazeń, bodaj ostatni zachowany fragmencik pierwotnego sudeckiego lasu. Stanowi go coś jakby kwadrat o ćwierćkilometrowym boku 😄
Za nami pozostaje Wielka i Mała Desztna.


Przed nami - Masarykowa Chata.
Dotarliśmy tam w sam raz - na otwarcie dźwierzy. Poleciały jajecznice po 31 Kć a do tego pyszny, świeżutki chlebek z kminkiem jaki lubię oraz lemoniada malinowa. 

Od tego miejsca szlak biegnie już granicą z Polską.
Przed nami ostatni odcinek wędrówki - kierunek Vrchmezi - Orlica /1084/.
Koło Polomskego Kopca trwały prace wycinkowe, przecisnęliśmy się między belami drew i wskakujemy na szczyt z obeliskiem.
Po zdobyciu szczytu schodzimy do granicy i dalej polskim szlakiem zielonym.
Wycieczkę zakończyliśmy na parkingu z punktem widokowym pod Sołtysią Kopą, gdzie czekał na nas "sercowy" transport menela ;-)