niedziela, 15 października 2017

Jesień u Strażnika Wieczności.

Góry Bystrzyckie


2017, październik



Na wieść o jesiennym spacerku menela zwinąłem manele i przybyłem do "Jagodnej" w Spalonej. Przybyłem rano o 9 czyli wstałem o której? 3:59.
Poszedłem małpiszona odwiedzić w Chatce Sylwestrowej.

Oczywiście cały zadowolony z siebie, połknął w nocy trzy pająki i dwie myszy:

Wracamy do schroniska na jajówę. 
Potem menelski prowadzi - kierunek na Młoty.





Cóż. Jesień. Grzyby, rozkład, zgnilizna ;-)
Zadajemy czadu na stromym podejściu na grzbiet w poprzek przez  Kuźnicze Zbocze.
Po jakim kilometrze koło skraju lasu zaczynamy poszukiwania ruin kapliczki.
Szło nam to słabo, do chwili spotkania pary miejscowych grzybiarzy, którzy wskazują nam ogólny kierunek.
Po kilkuset metrach przez las odnajdujemy tę lokację:

Po powrocie do szlaku wędrujemy koło Fortu Wilhelma i do Strażnika Wieczności.

Wiedzeni ogólnikowymi wskazówkami poszukujemy na Kościelniku pewnego pamiątkowego kamienia, niestety tym razem bezowocnie.
Po trzech kwadransach powracamy do Wieczności i kontynuujemy wędrówkę.
Jednakże po jakimś czasie skręcamy w lewo w losową dróżkę i krok za krokiem zbliżamy się do doliny Bystrzycy. Po naradzie nie dochodzimy jednak na sam dół, lecz skręcamy w prawo w Mokrą Ścieżkę i nią długo idziemy na północ, przecinając po drodze Pionierską Linię
Kończymy naszą trasę we wiacie obok domku myśliwskiego. Po rozmowie z gospodarzem tego miejsca zasiadamy do obiadokolacji i różnych przyniesionych na grzbiecie frykasów 😄.
My rozkładamy nasze domki a myśliwi idą na czatownię naprzeciwko "poletka łowieckiego" - a to taka hałda wyłożonych marchewek, które mają skusić zapewne jeleniowate:


Na szczęście tym razem zwierzaki okazały się sprytniejsze 😁


Poranek chłodny, lecz powyżej zera.

Robimy we wiatce śniadanie, przebieranki cacanki itd.
Po pożegnaniu z gospodarzem miejscówki ruszamy na południe doliną Bystrzycy.
Robiąc kolejne kilometry mijamy się  kilkoma rowerzystami, którzy wcześnie rano wybrali się na przejażdżkę.



Odwiedzamy po drodze ciekawą miejscówkę z wiatą.
W końcu wychodzimy na szosę przez las, jest tu mnóstwo aut amatorów grzybobrania.
My zagłębiamy się w las jakimiś przypadkowymi ścieżkami prowadzącymi stokami wokół Bronisza /725/. Słoneczko nas rozpieszcza 😄:


Na leśnym rozdrożu - zastanawiamy się, w którą stronę teraz?

Wyboru dokonaliśmy prawidłowego 😄 .
Zmierzamy zatem przez las w kierunku Doliny Spalonej

Po bodaj półgodzinie wracamy do drogi, którą szliśmy w przeciwną stronę i zmierzamy znów zielonym szlakiem, czeka nas jeszcze podejście stokiem narciarskim. 
Ostatni rzut oka za siebie na  grzbiety Gór Bystrzyckich:

Imprezę zakończyliśmy w "Jagodnej" czyli w schronisku. Ja wziąłem bardzo dobrą grzybową, menel naczekał się na racuchy z jagodami.

Przyjemne chwile przed schroniskiem zmącił tylko ryk silników crossów, które jakieś młode matoły wyciągnęły z garażu czy szopy i zaczęły przedmuchiwać zawory tuż obok nas. 
Dziwi mnie brak reakcji kogoś ze schroniska, ale to pewnie tacy "znajomi Królika",  którym wolno więcej.

Podrzuciłem moją soul red błyskawicą menela do Polanicy na autobus i tak się rozstaliśmy do "następnej razy".