niedziela, 13 listopada 2005

Na Babią Górę ze "Zgredami"

Beskid Żywiecki


2005, listopad





Po powrocie z Tatr wakacyjnych męczyła mnie potrzeba ponownej rychłej wizyty w górach, dawno już od czasów "przed-dziećmi" tak nie miałem...Kiedyś wystarczały mi 1-2 wyjazdy w roku, może w czasach studenckich trochę więcej...Był to jak się potem okazało początek drogi, która doprowadziła mnie do obecnego stanu nałogu 😁.

Udało mi się zgromadzić grupkę kolegów, których dla wygody będę złośliwie nazywał w dalszym ciągu "Zgredami". Był to jak się potem okazało pierwszy z kilku wyjazdów tego typu. Skład początkowy to: Przemek, Frank, Radeczek, Andrzej i ja.
Zaplanowałem wycieczkę dość szczegółowo, dokonałem rezerwacji w schroniskach, po prostu perfekcja 😄. Potem nigdy już mi się nie chciało być tak skrupulatnym.
Spakowany to byłem już na kilka dni przed wyjazdem 😄, zakupiliśmy też bilety na kuszetki.
Podróż obyła się bez zgrzytów i tym sposobem rano w piątek znaleźliśmy się w Korbielowie przy krowie.
Jeszcze śniadanko w przelocie i idziemy na szlak. Cofamy się z Kamiennej do żółto znakowanej ścieżki.




Wychodzimy na łąki ponad Korbielów i kierujemy się do granicy.
Po dojściu do granicy idziemy sobie grzbietem. Już za nami Szelust, przed nami - Jaworzyna /1047/.
Przechodzimy przez Głuchaczki. Baza namiotowa jest w stanie hibernacji. 
To nadzwyczajne miejsce. Niestety o tej porze roku wymarłe.
Kierujemy się na Górne Głuchaczki do żółtego szlaku przez Słowację.
Przechodzimy niecałe trzy kilometry doliną do Przełęczy Jałowieckiej.


Po przejściu tego skrawka Słowacji idziemy granicą w stronę Przełęczy Jałowieckiej Południowej i odbijamy na szlak w lewo, na Halę Czarną:
Droga trawersem trochę nam się dłuży, niby to tylko 1.20 h, ale w międzyczasie ściemnia się;  w końcu osiągamy Markowe Szczawiny i pojawia się ten kultowy widok, którego już obecnie się nie zobaczy:
Powitalne piwko:
 Na spanie poszliśmy do goprówki. Łózko miałem w kształcie kołyski 😁
Stare schronisko o poranku:

A przed nami podejście na Babią Górę. Podchodzimy najfajniejszym szlakiem czyli przez Perć Akademików.





 Przechodzimy przez ubezpieczenia
   Co się gapisz, scrolluj dalej!
Babiogórska klasyka ze szczytu








Po szale zdjęć możemy kierować się grzbietem w stronę Sokolicy.





Pogoda nas rozpieszcza w połowie listopada. 
Po zejściu w las i na Krowiarki nie wieje i robi się cieplej. Dalej idziemy na Syhlec, Halę Śmietanową, Policę...


Czy to za późno wstaliśmy, czy za bardzo marudziliśmy po drodze, w każdym razie zaczęło się szybko ściemniać. W obawie o nasza rezerwację przyspieszam kroku. 
Umawiam się zatem z kolegami, ze spotkamy się już w schronisku a ja spróbuję trochę nadgonić.

Po drodze spektakl zachodowy:






Przy świetle czołówki dochodzę do drzwi schroniska na Hali Krupowej.
W samą porę, bo w schronisku tłumy i nasza rezerwacja wisi na włosku - już są chętni na nasze miejsca a ponieważ tak długo nas nie było recepcja już je komuś przyobiecuje, w tym momencie wpadam w słowo i oznajmiam - Rezerwacja własnie przyszła! 
Po niedługim czasie przychodzą również pozostali uczestnicy wypadu.
Po zalogowaniu na pryczach w zbiorówce idziemy na salę i zajmujemy jakiś narożniczek stołu. 

Po dwudziestej drugiej na sali ogólnej dochodzi do spięcia - część ekipy chce się jeszcze bawić, inni - szczególnie jedna para - chcą już spać. Po małej pyskówie impreza trwa jeszcze bodaj godzinę czy półtorej.
Ludzi jest "jak mrówków", korzystając z pięknej pogody pojawiło się wielu chętnych na wędrówkę beskidzką i piękne widoki. Turyści śpią nawet na schodach!
My na szczęście lądujemy w turystycznych legowiskach.
Rano w niedzielę wszyscy na chodzie.
Energii dodają nam piękne widoki na Tatry.



Idziemy w słońcu grzbietem - odcinkiem GSB - na Cupel /887/, po drodze beskidzka inwersja. Można iść w samym t-shircie.


Na szczycie Cupla skręcamy w lewo na szlak zielony poprzez Gawron /756/. Ostatni odcinek trasy doprowadza nas na dół do Osielca. Tu czekamy na pkp do Krakowa.
To koniec pierwszej wycieczki zgredowej. Potem kilka razy udało się powtórzyć tego rodzaju wypadziki.

(Zdjęcia własne, Franka i Przemka)

niedziela, 21 sierpnia 2005

Tatry Wysokie - u Jurko

Tatry Wysokie


2005, sierpień




Po pobycie w Mikulaszu Liptowskim przejechaliśmy do Novej Lesnej do pensjonatu Jurko na ul. Sadovej. (Jak widzę na googlu, pensjonat nadal istnieje, ale przybrał obecnie -2017-imię od właścicielki - pani Viktorii).


Wycieczka 1.

Na pierwszą wycieczkę wybraliśmy Dolinę Małej Zimnej Wody.
Kolejką do Smokowca, naziemną linówką na Hrebienok i można iść do wodospadów.


 Przy Rainerovej Chacie sporo luda






 Podeszliśmy pod próg, na którym stoi schronisko Teryego, ale zawróciliśmy z braku czasu.
Jednak chodzenie z dziećmi wypada wolniej 😄





 W drodze powrotnej - wrażenie nie tylko na dzieciach robią nosicze ze swoimi wielkimi ciężarami:

Wycieczka 2.
Dzień trochę brzydki, więc z tekturką zamiast szybki pojechaliśmy zobaczyć Lewoczę i Spisski Hrad. Po drodze można zobaczyć gejzer (przed Kriżową horą).







Wycieczka 3.
Kolejny dzień był niezbyt ładny, poświęciliśmy go na różne rozrywki.

Za to następnego dnia udaliśmy się do Štrbskégo Plesa, licząc na to, że pogoda będzie jednak łaskawa.


Najwyraźniej nie podoba mi się krajobraz po kalamicie

 Chcemy się dostać tam na górę, do Chaty pod Soliskiem.
 Oczywiście najmłodsza uczestniczka wycieczki ma własne zdanie na ten temat.


Z chaty wychodzimy na szczyt, Predné Solisko (2117 m)




Wróciliśmy tą samą drogą.
Wycieczka 4.
Zdaje się, że jeden dzień straciłem na naprawę i wprawienie nowej szyby w serwisie.
Następny poświęcamy na fajną wycieczkę długą doliną tatrzańską.
Początek podobny jak nr 2., tym razem odbijamy jednak w lewo w Dolinę Staroleśną.


Podchodzimy coraz wyżej, koło Stawu Warzechowego itd.


 Po pokonaniu progu wychodzimy na górne piętro doliny, gdzie znajduje się schronisko Zbójnicka Chata.






Po odpoczynku przy schronisku i sesji zdjęciowej z okolicznymi ścianami skalnymi w roli głównej wracamy ta samą drogą.




 I to już koniec, tyle naszego, co przeżyliśmy dobrego.
(Zdjęcia moje oraz Radka i Eli)