sobota, 15 listopada 2014

Jedną nogą w Bialskich, drugą na Śnieżniku (a śpiwór w Jesenikach)

Góry Bialskie+Masyw Śnieżnika

2014, listopad



Nadarzył się kolejny wyjazd sudecki, a na dodatek była okazja do spotkania z Menelem, no to cóż, pojechałem w nocy 13/14 do Wro, stamtąd do Kło a stamtąd do Stro 😁.

Ruszyłem znanym mi już wcześniej żółtym szlaczkiem na Czernicę aby zobaczyć powstałą nie tak dawno wieżę. Szlak przyjemny, szybko robiłem wysokość...niestety, na rozdrożu z wiatą wpadłem w sam środek...polowania. Wielkie ognisko z grubych bali w środku lasu (wiadomo, myśliwi mają inne prawa), dobre kilkanaście samochodów (wiadomo, myśliwi...) strzelców z 45-50 - uczestnicy w moro...ale z pomarańczowymi opaskami, kamizelkami :-) Mijałem ich lekko wystraszony, bo może mnie zatrzymają, że dziś las tylko dla nich? A poza tym każda flinta raz w roku strzela sama...
Minąłem ich, potem oni mnie minęli jadąc w autach (wiadomo...), potem znów ich minąłem...Polowanie wyjątkowo perfidne - na drodze rozsypali na długim odcinku kukurydzę dla zgłodniałych zwierzaków, posiadali na krzesełkach po przejściu 100m, celowniki optyczne wielkości butelki pet 😁, cuda wianki. Do tego jeszcze po chwili mijałem nagonkę, jeszcze tylko helikoptera brakowało 😈. Oczywiście w las żaden się nie zagłębiał, bo po co? To zwierzaki mają przyjść do nich, a nie odwrotnie. Zresztą sądząc po brzuszyskach to nie doszliby daleko i tak.
Ja szybko oddaliłem się i zaparkowałem na wieży na Czernicy /1083/, po chwili usłyszałem kilka strzałów.
Miałem tego dnia piękną pogodę, przepraszam za fotki, bo jakoś mi się nie chciało targać lustra bo tereny znane więc tylko dla ilustracji kilka kom-fot


Widoczki zarówno w stronę Śnieżnika jak i Jeseników były fajowe, no ale jeszcze mnie czekał spory odcinek, więc po małym co nieco ruszyłem dalej.
Po kilkuset metrach mialem możliwość zobaczenia post scriptum do polowania - przez ścieżkę przebiegło mi stadko uciekających jeleni - samca z trzema łaniami-kompletnie w przeciwną stronę od pożal się boże myśliwych 😁.
Zszedłem na Bielice gdzie postawiono taką oto wiatkę, w której nie mogłem sobie odmówić zupki :

Poszedłem zielonym do granicy i dalej granicą na Klinovec, Smrek, Smrk i do Ramzowej. Pogoda zaczęła się lekko zmieniać, wiał coraz silniejszy wiatr.
Fajne wrażenie robi ramię Szeraka z Mraczną Horą i Czernavą.

Po zejściu jeszcze niżej widać cały masyw Szeraka , to  jednak kawałek góry jest...

W Ramzowej zasiadłem w knajpie przy zastavce, serwują pyszną czosnkową, posiedziałem trochę,żeby odpocząć w cieple i poczekać na całkowity zmrok, bo planowałem się zainstalować na noc w chatce turystycznej.
Chatkę można znaleźć bez trudu po drugiej stronie szosy. Niestety, wody cały czas brak w obu kranach; na dodatek ktoś wpadł na genialny pomysł , żeby drzwi wejściowe przymocować na stałe w pozycji otwartej za pomocą kłódki.
Knajpę naprzeciwko zamknęli zanim zdążyłem poprosić o wodę :-/
No nic, trzeba było iść w kimę. Padłem i odpłynąłem po nieprzespanej nocy jak ścięta kłoda. A było koło 19tej...😉
Potem obudziły mnie jakieś hałasy - to przyszli późnym wieczorem Czesi z dwoma pieskami. Trzeba im oddać , ze starali się być cicho, nie hałasowali, walnęli się na ziemi koło wejścia i tyle. W nocy wzmagający się wiatr wdmuchiwał do chatki bardzo szybkie zimne powietrze 😒 .

Rano wstałem wcześnie , czekała mnie dość długa droga do punktu spotkania z Menelem. Pogoda niestety klękła przez noc.
Po mini-śniadanku poszedłem na Paprszek , gdzie uraczono mnie dobrą jajecznicą (3 jaja, szczypiorek). A'propos - w naszych schroniskach strasznie oszczędzają na maśle i jajka wychodzą im suche, tutaj było wszystko ok. 
Dalej czerwonym szlakiem zbliżyłem się do granicy. Menel już zgłaszał ,że zmierza na Płoszczynę. Aby nie dać mu długo czekać i zaoszczędzić ciut czasu, zrobiłem mały myk na miejscu Zhorela - poszedłem w prawo do granicy , po ok. 600 m można dotrzeć leśną ścieżka do zielonego naszego szlaku (obecnie - 2017 - czeski szlak ma już inny przebieg, nie trawersuje Chlupenkovca, tylko się wspina na niego do granicy).
Na Kladskim Sedlu czekał Menio i przyjemna niespodzianka - Czesi otworzyli mini horską chatę "Sedlo". Dają tam pyszny rosół , opędzlowaliśmy też po serze smażonym.

Zamiast schodzonym szlakiem granicznym poszliśmy dla odmiany czeskim czerwonym, koło kapliczki oraz daszku nad Adelin Pramen. Pogoda zrobiła się coraz bardziej "śnieżnicka" - mgła i wzmagający się wiatr.
Tuż przed zapadającym zmrokiem dotarliśmy do kochanego domku. W domku ktoś zrobił naprawdę świetną robotę - było czysto, porządnie , śmieci zostały wyniesione, pojawiło się trochę prostych produktów żywnościowych , ogólnie piątka z plusem dla tego nieznanego dobroczyńcy. Rozpaliliśmy w piecu, pojedliśmy, pogwarzyliśmy - to, co w chatce wychodzi najlepiej.

(fot. menel)

Ranek nie przyniósł poprawy pogody , ale i tak zdecydowaliśmy się z Chatki pójść nie trawersem, lecz "dla sportu" na szczyt.
(fot. menel)

Wiatr na górze był naprawdę silny i trzeba było się mocno trzymać na nogach, żeby się nie poturlać.
Na Śnieżniku byliśmy sami i krótko, tyle, co Menio namówił mnie na kilka fot.
Potem chwilowy odpoczynek w schronisku i ruszyliśmy niebieskim do doliny Kamienicy i do punktu transferu w Bolesławowie.
Jeśli liczyć Bialskie i Rychlebskie osobno, to byłem w czterech pasmach :-) Spałem przecież po jesenickiej stronie Ramzowej 😁
Dziękuję Menelowi za wyborowe towarzystwo i do następnego.