poniedziałek, 27 maja 2019

Ślęża 04.800

Masyw Ślęży


2019, maj



Skoro już piszę o wszystkim - no to o wszystkim, taka wycieczka również musi być odnotowana. Niedziela wyborcza więc czasu było mało. Wcześnie wstałem i wyjechałem, po dwóch godzinach już o ósmej byłem w Górce nieopodal Sobótki. Dla odmiany wymyśliłem sobie przejście chociaż częściowo szlakiem archeologicznym. Zaczyna się przyjemnym spacerkiem przez las. W pewnym momencie szlak z miśkiem raptownie skręca z drogi w lewo, w stronę ruczaju.
Ścieżki są puste, widać, że prawie nikt tędy nie chodzi.

Takimi fajowymi leśnymi ścieżkami idąc, czasem pod górkę a czasem po płaskim, doszedłem do skrzyżowania ze szlakiem czarnym. Tutaj stwierdziłem, że podejdę co najmniej do miejsca, które na mapie.cz jest oznaczone jako "Kamieniołom starożytny"  :-) i zobaczę, czy mi się spodoba. Ścieżka na tym odcinku ginie w krzewach i niskich drzewkach. Trzeba wypatrywać miśka na drzewach. 
Kamieniołomem byłem nieco rozczarowany - sadziłem, że to będzie coś jak rozległe zawalisko u stóp Příčnego vrchu a to były tylko jakieś jamy i jamki. Może dla fachowca byłoby to ciekawe, dla laika przydałaby się jakaś tablica info? 
Cofnąłem się do czarnego szlaku i poszedłem nim do zielono znakowanej ścieżki, po drodze zaczyna się klasyka ślężańska, głazy i głaziki coraz to większe i liczniejsze.
Trzeba zrobić więcej wysokości po drodze do niebieskiego szlaku i dalej na Olbrzymki.
Ostatnie większe podejście wyprowadza na punkt widokowy na skalistym przedszczyciku.
Znów patrzę na Ślężę z tej strony, od lutego olbrzymia różnica :-)
No i tutaj zeszliśmy w zimie bezpiecznie chociaż na szagę a obecnie chciałem pójść grzecznie szlakiem..i na śliskim kamieniu noga mi odjechała i wywinąłem orła :-/  Ałć. Zmiażdżyłem sobie własnym cielskiem palec. 
W lekkim szoku poszedłem dalej na wieżę widokową. Niestety było dużo pary wodnej - po ostatnich opadach jest bardzo wilgotno - i widzialność nie pozwalała dostrzec nawet ociupinki np Gór Sowich. Widać było Jezioro Mietkowskie, poza tym najbliższe okolice.


 Boli mnie paluszek... ;-)
Właściwy szczyt góry to jak sądzę te niepozorne skałki pomiędzy wieżą a kościołem, zapewne 90% ludzi odwiedzających polanę szczytową wcale tam nie weszło :-D
Za schroniskiem wreszcie mogłem sobie przemyć rany na ręce, w baniakach jest woda - to zdaje mi się jedyne podobieństwo Domu Turysty na Ślęży do alpejskiego schroniska Gnifetti :-D
Trochę czasu posiedziałem na ławeczce, zjadłem banana jak przystoi naczelnym. Ślęża wiązana jest  z wieloma legendami, mitami i kultem dawnych bogów. Mi również objawiła swoje magiczne oblicze: otóż szlakiem szedłem całkiem sam, na szczycie nagle znalazłem się wśród wielu ludzi, którzy zjawili się nie wiadomo skąd. Jak tylko zszedłem z samego szczytu -  znów byłem sam jak palec :-) Postanowiłem zejść do czarnego szlaku biegnącego Drogą Bolka. Nim długo trawersowałem zbocza Ślęży a potem bardziej strome stoki Wieżycy, po drodze mijając Żródło Joanny. Tak dotarłem do kolejnego gwarnego miejsca - Przełęczy pod Wieżycą ze stojącym tutaj Domem Turysty. Na szczęście kolejka nie była zbyt długa, wziąłem całkiem dobrą pomidorową i ździebko posiedziałem. 
Przede mną ostatni etap trasy - znów czarnym szlakiem kontynuuje obchodzenie masywu.
Następnie zszedłem ze szlaku robiąc drobny skrót. Tutaj pojawia się ciekawy a niespodziewany prześwit widokowy na szczyt Wieżycy:
Niedaleko Poznania, w Szamotułach stoi zamek szacownego, magnackiego, wielce zasłużonego dla Wielkopolski rodu Górków. Mieliśmy w nim swego czasu wystawę poplenerową na studiach. A tutaj odwiedziłem stojący nieco na uboczu zamek Górka. I znaczy to niestety tylko tyle, że stanął on, jak piszą w starych kronikach, "Auf dem kleinen Berge" czyli na górce :-D i nie ma nic wspólnego z wielkopolskim rodem.
Zamek niestety jest obecnie (2019) w remoncie i nie mogłem wejść do środka. Najstarsza część sięgająca XII wieku to widoczna po prawej kaplica obudowana bryłą budowli.
Jeszcze kilka kroków na dół, do głównej szosy i wróciłem do punktu wyjścia, gdzie czekało autko. No i niby miało być tak szybko i krótko a zrobiło się 20 km a co jeszcze lepiej -aż 800 m pod górkę, tzn górę :-)