2008, październik
To może na...Śnieżnik? 😄
Mając do dyspozycji menelski wóz bojowy i czas od samego rana jedziemy "tą razą" do Pisar. Przebiega tutaj czerwony szlak, który przez prawie płaskie pola doprowadza nas do granicy i biegnącego nią szlaku zielonego. Dalsze strome podejście wyprowadza nas na Opacz /740/.
Po przejściu szczytu idzie się sympatyczną ścieżką przez łąki aż do następnego podejścia na Jeleni Vrch /935/.
Krótkie zejście na przełęcz i zaczynamy podejście na Klepy. Podejście jak to podejście, wyciska poty. Pogoda dzisiaj ładna, można sobie przysiąść na kamykach 😄
(Na szczycie nie było jeszcze obecnej wieży widokowej).
My ciągniemy dalej, grzbietem granicznym przez Puchacza i Mały Śnieżnik.
Z jakiejś przyczyny, obecnie dla mnie niezrozumiałej, zdecydowaliśmy się spać w schronisku.
Logujemy się zatem w pokoju wieloosobowym, zostawiamy majdan i na lekko idziemy na zachód słońca na szczycie.
W schronisku niestety nie czeka nas spokojna noc. Jest to sobota i była piękna, łatwa do chodzenia pogoda więc w schronisku pojawiło się mnóstwo osób, które nad góry i przyrodę przedkładają głośną imprezę. Niestety, niektóre z nich mieszkały również w naszym pokoju.
Szczytem wszystkiego było zachowanie jednej dziewuchy, która spawiała się do kubka a potem spadła z górnej pryczy piętrowego łóżka w środku nocy.
Po tej nocy opuszczamy pokój jak najszybciej i idziemy na ożywcze łono natury.
Pogoda nadal jest lampowa. Wracamy zatem na Śnieżnik nacieszyć oczy znowu widokami.
Jeseniki z Pradziadem:
Dla odmiany wracamy tym razem przez Czechy - schodzimy do grzbietu ciągnącego się na południe przez Stříbrnicką /1250/ i dalej górę Sušina /1321/.
Po drodze czeskie widoczki na Śnieżnik.
Ponieważ jest typowo inwersyjna aura, obserwujemy cały czas morze chmur i wyłaniające się z niego wyspy wierzchołków, Pradziad dziaduje, przepraszam, króluje:
Jeszcze trochę wysiłku pod górę i wracamy do przełęczy granicznej i skrzyżowania szlaków nad Horni Moravą.
Teraz już tą samą drogą, co przyszliśmy, przez Jeleni Vrch i Opacz wracamy do autka w Pisarach.
Tak się zakończyła jedna z najfajniejszych śnieżnickich wycieczek.