2008, listopad
Trasę zaczęliśmy tak jak uprzednio w Donovalach.
Nie jest łatwo po długim dojeździe wyleźć znów na ten Kozi Chrbat /1330/.
W końcu na popołudnie dochodzimy na Hiadelske Sedlo /1099/ gdzie od kilku miesięcy stoi już zgrabna wiatka.
Takie wiatki i klimaty lubimy, więc zaraz powstaje ognicho i pichcimy.
Po wieczornych pogaduchach Polaków układamy się do snu na dechach wiaty.
Rano oczywiście pamiątkowa fota. Po śniadanku ruszamy z wysokości 1099 na grzbiet.
Pierwszym z serii szczytów jest Prašivá (1652 m). Bagariany zarzucone, można iść.
Na wierzchołku Prašivej
Jak widać na fotkach - z panoram niestety nici, a szkoda, bo to ponoć bardzo widokowy grzbiecik.
Kontynuujemy marsz na wschód przez Malą Chochuľę /1719/ aż dwychodzimy na najwyższy szczyt w tym masywie (Praszywej) - czyli Veľką Chochuľę (1753 m npm).
Szlak nie jest męczący ale we mgle trochę nużąco się idzie. W ten sposób przechodzimy Kosarzisko, Skalkę i dochodzimy do wybitnej Latiborskiej hoľi /1648/.
Stąd jeszcze sześć kilometrów grzbietem przez Dziurkową i schodzimy poniżej grzbietu do
Útulňi Ďurkovej pod Chabencom albo wg innej wersji nazwy Útulňi pod sedlom Ďurkovej.
W utulni warunki surowe, ale fajowo. Instalujemy się na podłodze na strychu za jakieś drobne euracze.
Wieczorne fiki-miki 😉 i śpimy po tym długim dniu.
Pogoda nie rozpieszcza nas również na następny dzień rano.
Wracamy za główną grań i podchodzimy na Chabenec /1955/. Tu podejmuję decyzję o zakończeniu wycieczki - rzadko mi się to zdarza, ale jednak. Jeszcze przez Kotliska i Polanę schodzimy razem na Sedlo Polany, ale ja tutaj odbijam w bok do Doliny Demianowskiej. Chłopaki idą jeszcze trochę dalej, ale też potem kończą imprezę.
Ścieżka prowadzi wzdłuż potoku Zadna Voda.
Kontynuuję jednak marsz powrotny, aby być o ludzkiej porze w domu, doliną schodzę do Demianowskiej Jaskini Svobody. Po lewej towarzyszy mi boczny grzbiet Bora i Sinej.
Na parkingu koło jaskini łapię stopa do Rużomberka i dalej już koleją wracam do Zwardonia.
Wycieczka pozostawiła we mnie spory niedosyt...