niedziela, 12 września 2010

Jesenik z Widłami

Hruby Jesenik


2010, wrzesień





Był to kolejny wyjazd z menelem w stylu jak to mówimy "Jeseniki w opcji dziad".

Mieliśmy komfortowo  pod względem dojazdu: menel zabrał wóz bojowy i dojechaliśmy do malutkiej miejscowości Vidly położonej w dolinie Strzedni Opavy wypływającej ze stoków Pradziada.

Autko zostało gdzieś na kawałku placyku a my udaliśmy się na nocleg do jednej z położonych za wsią szop.


Rano poszliśmy oczywiście w głąb doliny. 







Najpierw koło Silonovej Chaty, wyłazimy na Czernik a potem na grzbiet w pobliżu 

Švýcárni.
Długo tam nie zabawiliśmy, podobnie jak na zatłoczonym szczycie Pradziada.

  




Na dłuższe posiedzenie zdecydowaliśmy się dopiero w restauracji Hotelu Ovčárna pod Pradědem.

Przytoczę komentarz menela na temat tego obiadu:

"Kolo w Owczarni miał taką fanaberię,że płatność kartą owszem, ale powyżej 300kć. Trąciło aferą bo rachunek za posiłek regeneracyjny opiewał na 251kć, barman zaczął sapać i ostało na tym, że dokupiłem 100g wódki, z kolei ja, z napojów wyskokowych przyprawiam tylko herbatę z dzikiej róży i kofolę, więc padło na Michuna 😁 , który stwierdził później, że na Vysoką holę wchodziło mu się znakomicie :-D"

Wyleźliśmy więc na Vysoką holę /1464/, oczywiście sesja obowiązkowa z dawnym kamieniem granicznym: 










Rozkładamy się koło Jelení studánki a popołudniowe wrześniowe słoneczko potrafi rozebrać każdego 😄


Po labie i posiłku zbieramy graty i schodzimy zielonym szlakiem do doliny Desny. Dalej niestety czekał nas asfalting doliną - od Zamciska obok zbiornika Dlouhe Strane do Koutów nad Desną.
Znowu znaleźliśmy się tym samym na dole i musieliśmy podejsć te 400 metrów żółtego szlaku na Ćervenohorske sedlo, skąd czerwonym zapodaliśmy na nocleg do Vresovej studanki.







Niedziela to już trasa Keprnik /1423/- Śerak - Vyrovka - Keprnicki Potok - Bělá pod Pradědem U Cimburi


Tu pojawił się problem z dotarciem do auta, które zostawiliśmy przecież 13 kilometrów stąd. Autobus miał być chyba za jakieś 1,5 godziny, zresztą i tak już nie mieliśmy koron.
Wpadamy na rozwiązanie, że ja poczekam z gratami przed knajpą, a menel pójdzie z lacza machając po drodze na autostop. Na pewno zaraz ktoś go zabierze i wróci już autem po mnie. Dawałem mu na to najpierw pół godziny, potem godzinę...po dwóch godzinach nadal go nie było 😒. Okazało się po bodaj 2,5-3 godzinach, że najpierw idąc owszem machał, ale potem się zniechęcił bo nikt się nie zatrzymywał...Obraził się na czeskich kierowców i klął ich jak to mówił do czwartego pokolenia 😄.