niedziela, 16 stycznia 2011

Wiaty w Suchych smakują na zimno

Góry Kamienne - Góry Suche


2011, styczeń



W poniedziałek poświąteczny dojechaliśmy z rańca do Wałbrzycha i dalej busem (2,-) do Boguszowa-Gorce.

Zestaw wycieczkowy: Pan Malinowski (Piotr)+ ja.
Zielonym szlaczkiem podeszliśmy na Dzikowiec, najpierw Mały, potem Wielki /836/
Warunki śniegowe bardzo szybko zmusiły nas do założenia rakiet i tak miało być przez najbliższe trzy dni. 
Śnieg nie był idealny na rakietowanie - po odwilży świątecznej wszystko ponownie zamarzło (mróz szczypał w nos, było  -15 stopni) i na tę skorupę napadała świeższa warstwa śniegu. 
Następnie szlakiem przez Polankę podeszliśmy na Sokółkę i Stachoń
(foto z innej mojej wycieczki)

a potem na Lesistą /860/ do wiatki - było naprawdę mroźno, ugotowana herbatka stała się momentalnie chłodna. 

Z Lesistej żółtym szlakiem zeszliśmy w stronę Unisławia i po południu zaczęliśmy podejście na Stożek Wielki...no to była makabra. W rakietach źle, bez rakiet niedobrze. Strome podejścia i zejścia, np na Sokółkę, na Szpiczak no i na ten Stożek...bardziej by się tam raki przydały. 

(foto z innej mojej wycieczki)

No ale w końcu wyleźliśmy na ten Stożek... zamiast tam pozostać w przytulnej wiacie, zeszliśmy na nocleg do wiaty na polanie pod Stożkiem Małym - niestety, bardziej ażurowej, o czym się przekonaliśmy rano, po nocy cali w śniegu. 




Była aura bardzo podobna jak na foto z portalu:
(fot. mapy.cz-sledz12)

Następny dzionek rozpoczęliśmy od zakupów w Sokołowsku, skąd czarnym poszliśmy do granicy i dalej szlakiem granicznym aż na Ruprechticky Szpiczak /881/.

Podejście w zaspach raz oblodzonych, raz śnieżnych dało w kość, więc zeszliśmy na kolację do Andrzejówki
W Andrzejówce bardzo miło można spędzić czas, szczególnie do gustu przypadła nam podawana muzyka z Floydami na czele 😄

Na noc poszliśmy do podobnej wiatki skandynawskiej pod Krzywuchą.

(fot. mapy.cz - jaceksamor)

Rano znowu zameldowaliśmy się w Andrzejówce żeby po kolejnej mroźnej nocy trochę odtajać. 
Kolega miał wybitne problemy z wciśnięciem się do zamarzniętych trochę przyciasnych butów. W Andrzejówce doszliśmy do siebie, śniadanko, jajecznica. 

Wybraliśmy się zatem czerwonym szlakiem w stronę Krzywuchy, niestety stromy oblodzony trawers na rakietach był dla nas tego dnia niemożliwy do przejścia, zeszliśmy więc ze szlaku aby wyleźć na wierzch grzbietu, no ale drogę zagrodziła nam kopalnia - kamieniołom. Wróciliśmy więc w stronę Andrzejówki i dalej poszliśmy tym razem żółtym też nieprzetartym szlaczkiem koło ruin Zamku Radosno, okazało się, że ma trochę inny przebieg niż na mojej mapie.
Ponieważ było jeszcze nam mało, zamiast zakończyć w Sokołowsku, poszliśmy jeszcze na szagę przez pola mniej więcej zielonym szlakiem lub wzdłuż niego do Unisławia, skąd udaliśmy się złapanym busem do Wałbrzycha i do pkpu. 


W sumie trzy dni rakietowania, gdzieś 80-85% czasu na rakietach, można się było zabawić.

(Zdjęć własnych niestety nie mam a od Piotra nie mogę się doprosić).