piątek, 14 sierpnia 1987

Szeligówka Sweet Dreams 86`-87`

Tatry


1986+1987, sierpień



Nasze pobyty wakacyjne miały miejsce w Szeligówce w obrębie Kościeliska, w znanym nam z tylu wczasów pensjonacie. Właściwie wtedy się tak nie mówiło. Raczej "kwatery prywatne". Wydaje mi się, że naszymi gospodarzami byli państwo Swolarz (?).
Tym niemniej odnalazłem stare skierowanie na wczasy z 1986 roku (dzisiaj powiedzielibyśmy voucher) i widnieje na nim nazwa Dom Wczasowy "Rakoń". Jakoś mi to umknęło.
Z zabawnych spraw dla współczesnego człowieka - jest tu wypisane, jakie kartki żywnościowe należy ze sobą zabrać - 1 kg mięsa i to jak wynika z ręcznego dopisku - pierwszego gatunku! Ale przynajmniej w 1986 roku nie trzeba już było zabierać kartek na cukier oraz na masło - zostały wykreślone.

Niestety, z wakacji 1986 żadne zdjęcia się nie uchowały albo w ogóle nie istniały. Tym niemniej co do gatunku były to bardzo podobne wakacje, tyle, że zaprzątało mnie wtedy trochę co innego...
Usiłując sobie przypomnieć odwiedzone w tamte lata miejsca a niewymienione w innych wpisach czyli relacjach, spróbowałem stworzyć listę tych miejsc (tak patrząc od zachodu):
- Dolina Lejowa;
- Trzydniowiański Wierch;
- Stoły i Kominiarski wierch;
- Jaskinia Mroźna;
- Jaskinie Mylna i Raptawicka;
- Staw Smreczyński;
- Ścieżka nad Reglami, lecz w kawałkach, nie cała na raz;
- niebieski szlak od Przysłopu Miętusiego  w stronę Małołączniaka, ale bez łańcuchów 😒;
- oczywiście wszystkie dolinki poczynając od Staników Żlebu, Za Bramką, Strążyska, Ku     Dziurze, Białego;
- Kalatówki, Dolina Kondratowa;
- czy muszę wymieniać taki oczywisty Giewont?
Nosal oczywiście;
- szlaki na Hali Gąsienicowej;
- Wrota Chałubińskiego;
- Rysy.
A w 1987 roku byliśmy tam razem z przyjaciółmi moich rodziców i część wycieczek robiliśmy wspólnie.
Mój plecak (potem naprawiany w Bieszczadach sposobem polowym, o czym w innym wpisie):
Zawsze mieszkaliśmy w tym domu w Kościelisku Szeligówce, jak widać stoi do dziś (2018) chociaż już nie pełni roli noclegowej dla gości. Tutaj spędziłem łącznie jakieś dziesięć pobytów po około 14 nocy i rozegrałem kilkaset partii remika 😄
(fot. googlemaps)

To jakaś wycieczka na rozruch pewnikiem do naszej ukochanej, tylekroć odwiedzanej Doliny Małej Łąki i gdzieś tam powrót Drogą pod Reglami a może jakiś inny wariant...


Można nie wierzyć, lecz w tamtych latach można było dojechać samochodem aż do Polany Huciska. W ten właśnie sposób zaczęła się nasza najdłuższa wycieczka.

Klasyka tatrzańska, jeśli idzie o Tatry Zachodnie. Poszliśmy dalej Doliną Chochołowską, koło schroniska wychodzimy jednak wtedy na 90% Wyżnią Chochołowską trawersując Rakoń. Po drodze małe rendez-vous ze świstakami.
Tak mogłoby wyglądać to zdjęcie, gdybym miał wtedy lepszy aparat i obiektyw :-)
(wyd. K.Ziemak, fot. I.Mihal, pocztówka z epoki, zbiory własne)
Po wyjściu na grzbiet kontynuowaliśmy tę wycieczkę przez Wołowiec i Jarząbczy Wierch z widoczkiem na prawo do słowackiej (a wtedy czechosłowackiej :-)) Doliny Jamnickiej:

Po dłuższej wędrówce grzbietem, za Kończystym pojawia się masyw Starorobociańskiego Wierchu /2176/, czyli najwyższa góra w polskich Tatrach Zachodnich.
Po wejściu na Starorobociański czekało nas długotrwałe zejście do Doliny Kościeliskiej przez Ornak, Przełęcz Iwaniacką. Ponieważ zeszliśmy do Kir bardzo późno a wtedy nie jeździły tak powszechne dziś busiki, mogliśmy liczyć tylko na jakiś ostatni autobus tzw "ogórek" czyli poczciwy Jelcz 43. Niestety, nic już nie jechało, więc musieliśmy przejść pieszo jeszcze końcówkę między Kirami a Szeligówką. Tym sposobem długość trasy sięgnęła ponad 29 kilometrów przy łącznym przewyższeniu prawie 4000 metrów. Jak sądzę, była to najbardziej wymagająca trasa jaką zrobiłem wtedy w Tatrach.

Inna trasa z tego pobytu udokumentowana na starych fotkach (na materiale enerdowskim ORWO - stąd takie chore kolory) zaczęła się chyba wprost spod domu, przeszliśmy do Kir i dalej Doliną Kościeliską oraz DolinąTomanową  coraz wyżej, w zachmurzonej aurze zaczęliśmy się wspinać na stoki Ciemniaka.
To zdjęcie jest jak się wydaje z tej samej wycieczki, stoję koło jakiegoś szałasu w Tomanowej, z tyłu jest widoczny po lewej opadający grzbiet Ornaku a po prawej stok Kominiarskiego Wierchu.

To była chyba wycieczka przez całe Czerwone Wierchy, pewnie powrót przez Dolinę Małej Łąk i Gronik a potem skrótem polnymi ścieżkami z powrotem do domu. Wiele takich różnych wycieczek było i nie wszystkie pamiętam a jeszcze mniej zostało uwiecznionych na fotkach. Na przykład z pewnością byłem wtedy na wycieczce Doliną Starorobociańską, chyba połączonej ze zdobyciem Błyszcza.

Ale uchowały się za to jeszcze zdjęcia z dwóch wycieczek w Tatry Wysokie.
Jedna na Świnicę przez Halę Gąsienicową, szlakiem czarnym kluczącym miedzy stawami.


Szczyt Świnicy (pocztówka KAW z epoki, zbiory własne)
Masyw Świnicy (pocztówka KAW z epoki, zbiory własne)
A potem zapewne kawałek granią i schodziliśmy z Zawratu. 
Sporo było takich podobnych wycieczek, więc szczegóły mi się zatarły a niektóre miejsca odwiedzałem przy różnych okazjach, co dodatkowo pogłębia mi mętlik w głowie. Oczywiście zdjęcia - jeśli są - nieco pomagają. 
To właśnie będzie widok z Zawratu na stronę Doliny Pięciu Stawów Polskich.
Tu prawie identyczne ujęcie na pocztówce:
(pocztówka KAW z epoki, zbiory własne)

Podobną co do kierunku wycieczkę mam na tych poniższych kilku zdjęciach. 
Zaczęła się w Kuźnicach, potem to już była trochę loteria, która drogą tym razem podchodzimy? Przez Jaworzynkę czy przez Boczań? Tu i tu nudno 😄.
Wychodzimy tu koło Zmarzłego Stawu wydaje mi się, że przez Żleb Kulczyńskiego
Potem granią na Kozi i Mały Kozi.  A może raczej to była inna wycieczka? Przecież na pewno lazłem tym Żlebem Kulczyńskiego i to kilka razy! Czyżbyśmy znowu wtedy schodzili Zawratem? Czyli nie, raczej kolejność była taka: najpierw na uwidocznioną poniżej Kozią Przełęcz /2137/ a potem na Mały Kozi Wierch /2226/


Przemawia za tym fotka z grani Orlej Perci wykonana naprzeciwko Kościelca, z moim ojcem na pierwszym planie.

Z tego roku to wszystko niestety z moich fotek. Dalej mętne wspomnienia.
Jeśli to w tamtych dwóch latach szliśmy na Wrota Chałubińskiego, to musieliśmy po drodze widzieć podobną scenę - Mnich a za nim Cubryna: 
(pocztówka KAW z epoki, zbiory własne)
Oczywiście wieńczącym celem polskiego turysty, nie tylko w tamtych latach, musiały być Rysy. Wtedy też odwiedziłem ten szczyt, no ale zdjęć brak :-(
Po wyjściu na krawędź kotła Czarnego Stawu: 
(pocztówka KAW z epoki, zbiory własne)
 I jeszcze wyżej - okolica Buli pod Rysami

(pocztówka KAW z epoki, zbiory własne)