niedziela, 9 czerwca 1991

Dwóch konsulów na pogańskiej górze

Wzgórza Niemczańskie+Masyw Ślęży


1991, lipiec


Nie jestem pewien datowania wyjazdów z tego okresu. Szkoda również, że nie dysponuję zdjęciami.
Z pewnością taki wyjazd miał miejsce: wspólnie z moim kolegą Pawłem w jakiś letni dzień wsiedliśmy w pociąg i wysiedliśmy raniutko na stacji Niemcza.


(fot. z lat osiemdziesiątych, fotopolska.eu)

Dalej przez pola i las poszliśmy w kierunku północno-zachodnim do wioski Gola Dzierżoniowska.
(widokówka z lat osiemdziesiątych, fotopolska.eu)

Stała tam wówczas - i nadal jest - tajemnicza ruina zamku:
(fot. współczesna, fotopolska.eu)

Koło Szubienicznej Górki opuszczamy szosę i zagłębiamy się w lasy. 
Ponieważ nie byliśmy pewni kierunku, prowadził raz jeden, raz drugi - nazwaliśmy to systemem konsularnym 😁 .
W ten sposób doszliśmy w końcu do poprzecznie biegnącego zielonego szlaku w pobliżu górki Twardno. Szlak wtedy miał trochę inny przebieg, ale i tak był mało czytelny.
Zmieniamy kierunek marszu na północny.  Idziemy długo, jakieś 6-7 km nie licząc zawirowań ze zgubionym szlakiem. Przez Kramarz, Zamkową Górę i Lipową przechodzimy w pobliże Sieniawki  i wychodzimy niemal na brzeg Trzcinowego Stawu.
(fot. z lat osiemdziesiątych, fotopolska.eu)

Super! Można się ochłodzić i spłukać w chłodnej wodzie. Odpoczywamy i chlapiemy się, wokół wczasuje się okoliczna młodzież 😄.
Odświeżeni maszerujemy droga do Słupic. 
Jest tutaj ładny zabytkowy Kościół pod wezwaniem mojego patrona, św. Michała Archanioła. Na ścianach kościoła znajdują się wmurowane płyty nagrobne, na przykład takie epitafium z rycerzem, ciekawy detal to suspensorium 😁:
(fotopolska.eu)

Dalej za Słupicami przechodzimy przez Słupicką Górę i zagłębiamy się znów w las. Gdzieś w tym lesie za górą znajduje się stary kamieniołom.
(fotopolska.eu)

Po wyjściu na Przełęcz Słupicką naszym oczom ukazują się Sulistrowice leżące u stóp Ślęży.  A na lewo od nich Sulistrowiczki.

(pocztówka z lat 80-tych)
Zmierzamy do Ośrodka Wypoczynku Świątecznego w Sulistrowicach nad zalewem.
Tam rozkładamy naszą chińską dwójeczkę i korzystamy z odpoczynku. Pamiętam też, że za dużo korzystałem ze sprzedawanego w lokalu portera...
(moja mapa z 1987 roku)

Na szczęście rano udało się ogarnąć i wyleźć czerwonym szlakiem na szczyt Ślęży /718/.
Jakoś pokonujemy podejście i oto jest - moja pierwsza bytność na tym szczycie. 

Dalsze zejście ze szczytu niknie w otchłani niepamięci. Coś mi świta, że zajrzeliśmy do schroniska Pod Wieżycą. 
Odjeżdżaliśmy z Sobótki nie autobusem a raczej z pewnością krótkim, powolnym pociągiem, który ówcześnie kursował do Wrocławia. Stacja w Sobótce:
(G.Sarnecki kolej.one.pl - rok 2000)

Mam nadzieję, że te pociągi jak z Dzikiego Zachodu jeszcze kiedyś powrócą na tory. Chociażby jako turystyczna atrakcja.