Karkonosze+Góry Izerskie
2015, styczeń
Taaa, ustawka była na popołednie, ja wbiłem przed drugą bla-transportem do Szklarskiej i zaraz po kawce :-) poszedłem w górę.
Minąłem Kamieńczyk, minąłem kasę, wyszedłem na Halę Szrenicką. Widoczność była kiepska ale humory ludziom dopisywały:
2015, styczeń
Taaa, ustawka była na popołednie, ja wbiłem przed drugą bla-transportem do Szklarskiej i zaraz po kawce :-) poszedłem w górę.
Minąłem Kamieńczyk, minąłem kasę, wyszedłem na Halę Szrenicką. Widoczność była kiepska ale humory ludziom dopisywały:
Menelski wysłałał mi sms... z sąsiedniej sali 😁.
Poszliśmy jeszcze na
Szrenicę obejrzeć górna stację nieczynnej kolejki, gdzie kiedyś
spałem, ale niestety nie ma już opcji dostania się do wnętrza - wszystko zabite dechami.
W drodze powrotnej - taka sobie fota z łapy Schroniska na Hali SZ.
Wieczorne gawędy w schroniskowym pokoiku,
spaliśmy do czasu przy otwartym oknie, później tak waliło
śniegiem i wiatrem, że zdecydowałem się je zamknąć.
Rano od wrót schroniska
ruszamy uzbrojeni w ciężki sprzet przeciwśnieżny😁.
Zielona ściecha
kompletnie zawalona śniegiem z nocy.
Menio to zaraz musi
szpanować googlami :-)
Cykamy tradycyjną fotkę
, bo później może nie być okazji
W takich okolicznościach
zeszliśmy do Jakuszyc, szlak lekko przesunięto z korzyścią dla
piechurów:
Kawałek szosą a tu takie widoczki - najlepszym może się zdarzyć 😁 Czyżby tam leżało "pisiont groszy"? 😁
W Jakuszycach zgrzyt w
knajpie - płatność kartą od 50 zyla?! Skandal.
Zaczyna się nasza "sztafeta" z narciarzami biegowymi, większość z nich ledwo szura
po śniegu. Trzeba iść bardzo uważnie, bo szlak wspólny. Trasę
osładzają nam legginsowe widoki 😁.
Tu na moment wyszło słońce
, mało łaskawe dla nas. A to jest nowa wiata na Dziale Izerskim.
Do Orlego szliśmy już w
zadymce, śnieg walił po pyskach jak zmrożoną szmatą. Nie
zatrzymując się poszliśmy dalej - trochę nie po szlaku - przez
grzbiet Granicznika, w końcu wychodzimy w pobliżu skałki o tej
samej nazwie.
Za chwilę Izera w zimowej
szacie
Omijamy zgrabnie Bukovec
żółtą ścieżką, chwila odpoczynku od rakiet.
Za Izerką wpadamy na
ścieżkę przez Stredni Hrbet.
Do Przedela stąd - 9 km na rakietach. Podejście na Jelení stráň /1018/ i dalej Pytlackie Kameny /975/ dało mi po gaciach. Szliśmy
dość sprawnie mimo świeżego śniegu.
Menio przedziera się
przez okno skalne:
Za ostatniej jasności
stajemy przed wiatą na Předělu. Spanie tutaj dziś kiepsko wygląda, śnieg
i lód zalegają wewnątrz wiaty. Zdejmujemy rakiety i robimy ostatni
odpoczynek przed skokiem na Smrk, gdzie planujemy spanie.
W międzyczasie zapadł
już zmrok, ale to dobrze, bo wg informacji na ścianie po szlakach
bieżkarskich nie wolno się poruszać pieszo...
Ostatnie 3,5 km idziemy
już po ciemku a podejście od drogi na szczyt - Smrk /1124/ daje nam solidnie w
kość.
Zrobiliśmy ok. 28-29 km z czego większość na rakietach.
Zrobiliśmy ok. 28-29 km z czego większość na rakietach.
Na szczycie straszny
wicher i minus 8, we wieży zacisznie i aż - 3 więc cieszymy się jak dzieci.
Rozgrzewamy się długo
nie mogąc się rozgrzać, odwodnienie daje o sobie znać, topimy
śnieg z niechęcią wychodząc na zewnątrz.
Rano ciężko się wywlec
ze śpiworów...
Robimy tylko po kubanie herbatki i ruszamy do schroniska Na Stogu Izerskim.
Przez poprzedni dzień i noc napadało jeszcze więcej śniegu a cały czas sypie nadal.
Robimy tylko po kubanie herbatki i ruszamy do schroniska Na Stogu Izerskim.
Przez poprzedni dzień i noc napadało jeszcze więcej śniegu a cały czas sypie nadal.
Warunki robią się
jeszcze trudniejsze, 2,5 km do schronu zajmuje nam ponad godzinę. Po
drodze widzimy tuż przed nami przedzierające się przez śnieg
stado dzików a wszystko w takiej aurze:
Muszę poprawić moja
opinię o schronisku Na Stogu Izerskim - nikt nas nie przeganiał ,
jest wyznaczone miejsce na kuchnię turystyczną a panie z kuchni za
dobre słowo uraczyły mnie dwoma litrami wrzątku.
Jemy i pijemy do oporu a
także szykujemy termosy na czekającą nas trudną trasę.
W końcu wychodzimy na
wszechobecną biel i nadspodziewanie sprawnie robimy odcinek do
Drwali. Do herbaty wpada mi śnieg...
(fot. menel)
Tam zaś skręcamy w las i zaczyna się bardzo trudny odcinek
- kluczymy wśród drzew wielokrotnie gubiąc zasypany szlak a zaspy
śnieżne nie pomagają. Podejście na Podmokłą /1000/ i Szerzawę /974/ wyciska
siły i pot w tych warunkach niewspółmiernie do letnich trudności.
Do Mokrej Przełęczy szło się bardzo ciężko , potem do Rozdroża
pod Kopą - ciut lepiej.
Przy kamieniu zebraliśmy
siły i ruszamy pod górę na najwyższy punkt trasy Sine Skałki
/1125/.
Wiatr i śnieg się
wzmagają na szczęście droga nie jest aż tak mocno zasypana jak
uprzednio.
Tu Menel napiera na Sine
Skałki albo może Przednia Kopę /1113/:
Po drodze spotykamy jakąś
parę idącą naprzeciw, bez rakiet. Szacuneczek dla nich, chociaż
"z rakiet nie należy szydzić!" 😄 Dalej byłoby im
znacznie trudniej.
Docieramy do wiaty
nieopodal szczytu Wysokiej Kopy - jest niestety napchana śniegiem, nocleg tutaj byłby trudny a rozważaliśmy ten wariant. Do samego
kopczyka nie poszliśmy - ścieżka zasypana po uda a trasa bardzo
mylna, zniechęciło nas to.
Dalej w padającym
śniegu...do Staszka i ścieżką starego niebieskiego szlaku
zmierzamy w stronę Szklarskiej.
Dochodzimy na pkp około
piątej po ok. 22 kilometrach cały czas na rakietach.