niedziela, 7 maja 2017

Masyw Ślęży - comeback po wielu latach

Masyw Ślęży


2017,maj

Lajtowy weekendzik pod namiotami nam się marzył z menelem. Różne padały pomysły, jak to Wzgórza Strzelińskie itd, ale zaraz! Przecież ja na Ślęży nie byłem od lat dziewięćdziesiątych! Wymyślam jakieś możliwe warianty zapętlenia się wokół i na Ślężę. 

a zatem 6 maja - 

Spotykamy się na d.a. Wrocław i o dziesiątej rano jedziemy sobie wygodnie do Sobótki.
Z "centruma" idziemy żółtym szlakiem klasycznie do Domu Turysty pod Wieżycą. Jako danie śniadaniowe bierzemy bigos 😊

Z Domu Turysty udajemy się na szczyt czarnym a potem niebieskim szlakiem przez Bialskie Rozdroże.


To podejście daje popalić z plecakiem na grzbiecie - do tego miejsca mamy już 700m przewyższenia. Na szczycie Ślęży /717/ rejwach, w schronisku ceny nie z tej ziemi, palą się ogniska, sporo luda, ale obrazu rozpaczy dopełnia hałaśliwa oprawa chyba mszy? Jazgot. No nic, idziemy dalej, ale jeszcze przed zejściem na dół - na wieżę.




Schodzimy przez Olbrzymki do Skalnej Perci. To miejsce powala, nie wiedziałem w swojej ignorancji, że coś takiego jest na Ślęży.
(fot. menel)


Po tych atrakcjach schodzimy na przełęcz Tąpadła oczywiście wiedzeni zamiarem kolejnego posiłku 😆 na ciepło! Na Radunię pędzimy niebieskim jak pośpiech. Pękają kolejne metry pod górę aż na szczycik:

Dajemy sobie czas na spokojny marsz na Przełęcz Słupicką i stamtąd skręcamy w stronę Sulistrowic.
(fot. menel)

(fot. menel)

Kroki kierujemy do Ośrodka Wypoczynku Świątecznego nad zalewem (który obecnie jest tylko niecką 😄).
Posiłek niestety nie wchodzi póki co w grę, sezonu nie ma, paluszki+pepsi proszę państwa!

Rozstawiamy zatem namioty



i zabieramy się za kuchnię, gdy nagle spotykam człowieka w tarapatach! Michun każdego poratuje korkociągiem, nie ma innej opcji! Od słowa do słowa zaczynamy gadać i w ten sposób poznaję Martina i Leszego, którzy potem odnaleźli mnie na fb. Okazuje się przy gulaszu, który pichcą nad ogniskiem, że mamy wiele wspólnych tematów - od trekingu i leśnego życia 😊 do muzyki. Siedzimy przy ognisku do późna i ględzimy o życiu.

tego dnia: 18km; 1120m pod górę

7 maja - Rano pogoda, może nieco bardziej wilgotno, ale ogólnie ok.

(fot. menel)

Po śniadaniu zadajemy szybkiego kroka znów na szczyt Ślęży metodą "na kreskę".
Jest to odcinek, którym dawno temu szedłem, ale nic nie pamiętam z tej trasy.

Na szczycie miało być ponoć spotkanie grupy "Sudety z plecakiem", (której poniekądjestem członkiem) ale jak się potem dowiedziałem, odbyło się później niż myśmy się zjawili. 
No nic, tym razem nie marudzimy na szczycie, tylko schodzimy po wilgotnych kamieniach na Przełęcz Dębową a potem podchodzimy na Wieżycę /414/. Koło schroniska zbaczamy jeszcze na ścieżkę na Gozdnicę i dopiero po niej bez szlaku schodzimy do Sobótki.

Wycieczka udała się bardzo luzacka i wesoła, tylko ten jarmark na szczycie to lekki dysonans. A poza tym cały masyw fajowy i jeszcze jakieś ścieżki w tym rejonie na pewno przejdziemy.

tego dnia:
10km; 680m pod górę