2011, grudzień
Zaczęliśmy dojazdem w trójkę z Hoffim i menelem wozem bojowym do Karpacza, tam zostało autko gdzieś w okolicach Białego Jaru. Ponieważ dojechaliśmy dość późno, trzeba było myśleć już tylko o noclegu. Zielonym szlakiem wydostaliśmy się z Karpaczewa i dotarliśmy do wylotu Sowiej Doliny. Stała tam wiata akurat na nasze potrzeby 😄.
Noc minęła spokojnie, rano przyjechał ktoś gazikiem i nas oglądał 😂.
(fot. menel)
Zaczynamy podejście Sowią Doliną na główny grzbiet - Sowią Przełęcz i do Jelenki.
(fot. menel)
Wiata na Sowiej Przełęczy
(fot. menel)
(fot. menel)
Robimy tradycyjną gwiazdkę
(fot. menel)
Wyłazimy w końcu na Śnieżunię. Oczywiście wieje i tyle, jak zwykle. Na dodatek pochmurno.
(fot. menel)
(fot. ja aparatem menela)
(fot. Hoffi)
Po zejściu na przełęcz idziemy na jakieś żarełko do Domu Śląskiego. W schronisku prawie pusto i zimno.
(fot. menel)
(fot. menel)
Nie przeszliśmy tego dnia dużego odcinka do popołudnia, ale posiłek nas rozleniwił.
Pogoda kiepska, a perspektywa najbliższego noclegu jest dopiero w Odrodzeniu.
Postanawiamy zatem zostać i spędzić upojny wieczór w pokoju 😄.
Na całe szczęście byliśmy przygotowanie na spanie jak poprzednio, we wiacie!
W pokoju było niemiłosiernie zimno, trzeba siedzieć opatulonym w śpiwór puchowy 😄
Po oknach i po ścianach spływa woda wykraplająca się z pary na zimnej przeszkodzie.
(Po nocy spędzonej w chłodzie Hoffi podjął decyzję o zmianie śpiwora z cumulusa na yeti , jakie mamy ja i menel 😎. Kołnierz termiczny przydaje się jednak+.)
Następnego dnia pogoda jest bardziej wyżowa, mroźniejsza i wietrzniejsza.
Żeby nie lecieć tak już na dół do auta wymyślamy, aby obejść Stawy przez Równię i zejść dopiero Drogą Bronka Czecha.
(fot. menel)
(fot. menel)
(fot. menel)
(fot. menel)
Słonecznik skłania do wygłupów
(fot. menel)
Wiatr i mróz dają nam popalić nawet na tym krótkim odcinku. Za Schroniskiem Księcia Henryka schodzimy w dół zieloną ścieżką.
(fot. Hoffi)
(coś tu zamataczył z balansem bieli :-))
(fot. Hoffi, jw)
Droga Bronka Czecha:
(fot. menel)
Im niżej, tym wiatr bardziej słabnie. Jest wesoło, bo mijamy się z brnącymi pod górę bez rakiet wycieczkowiczami...ale po chwili chyba każdy z nas zaliczył po wywrotce, tuż przed Polaną Bronka Czecha. Robimy odpoczynek przy wiacie.
(fot. menel)
(fot. menel)
Dalej schodzimy zielonym szlakiem i pod wyciągiem do Białego Jaru, gdzie kończymy wycieczkę.
(Zdjęcia dzięki uprzejmości menela i trzy skany od Hoffiego).