piątek, 11 listopada 2011

Zlot nr VIII - Andrzejówka

Góry Suche/Góry Kamienne


2011, listopad




Wyjazd mieliśmy naszą grupką z Poznania: z Hoffim i Magdą.
Wycieczka w pierwszy dzień zaraz po przyjeździe z Roncem polegała na nieledwie obiegnięciu górek wokół dolinki Sokołowca - przez Suchawę i Kostrzynę oraz Włostową dotarliśmy do Sokołowska. Tam strzeliliśmy sobie po szybkim piwku. No niestety, dalej zamiast doliną poszliśmy jednak na Bukowiec 😄. Dalej skrajem kamieniołomu wróciliśmy do Andrzejówki. 
Tam już trwałą przedzlotowa impreza.
Piątkowy wieczór - ekstra, cieszę się, że mogłem w końcu bliżej poznać kilka osób znanych już wcześniej jak i przesłuchać nowicjuszy. 
(fot. Tomasz)
Byłem nastawiony jednoznacznie na wiatę, lecz tam nie dotarłem. Mam kilka dobrych usprawiedliwień, ale jak pisze Terry Pratchett - "Kiedy człowiek ma jakieś dobre usprawiedliwienie, otwiera drzwi złym usprawiedliwieniom." Po prostu nie chciało mi się zbierać do wiaty 😃.


Sobotnia wycieczka - mimo, że trasa była mi już znana, ale kręcona w przeciwną stronę i w doborowym towarzystwie nie dała mi powodów do narzekania, zwłaszcza widoczek 360 stopni z Ruprechtickego Špičáka, na który podeszliśmy na początek.
(fot. Jacek K)
Potem zielonym granicznym szlakiem przez Kopicę poszliśmy do połączenia z czarnym i nim do Sokołowska. 






(powyższe fotki - Jacek K)
Jak na listopad była super pogoda i widoczność.
Pozdrawiam wszystkich uczestników naszego kółeczka - Zieloną, Catty, Marco, Sparkusa, JackaK.
Kiełbasy z ognicha, którą zafundowała sobie druga część zlotowiczów nie było mi szkoda 😎. Zwłaszcza, że miałem ze sobą kapustową poliewkę do podgrzania:

(fot. Jacek K)
Sobotnia impreza - kongenialna, tego mi było potrzeba, bluesowe wymiatanie porwało mnie niesamowicie, to był świetny zbieg okoliczności, że akurat odbywał się koncert młodego zespołu.
(fot. RMorek)
(fot. RMorek)
(fot. lukson)
Chyba widać, że bawiłem się do łez 😄
(fot. JacekK)


Śniadanko
(fot. RMorek)
Korzystając z uprzejmości kierowcy wysiadłem z auta (współjadący zwiedzali centrum) a ja przeleciałem jeszcze odcinek przez Zamkową Górę, Kozioł, Wołowiec i Dłużynę, przebyłem szybko przełęcz Szybką i wskoczyłem do wozu bojowego Marcina na ul. Świdnickiej.
Widok na Zamkowej Górze, w stronę przełęczy Koziej
I na przełęczy Koziej
Przebitki z Kozła na północ

  I z Wołowca na Wałbrzych i Karki, Rudawy, Chełmiec po prawej





Uważam, że ten zlot był najlepszy z moich trzech dotychczasowych, wszystkiego było w sam raz, zwłaszcza pogody niezwykle jak na listopad łaskawej.
Dziękuję Hoffiemu i Magdzie za towarzystwo i transport, tak komfortowo dawno nie jechałem. Aha, i za imieninowy "rogaliczek".