sobota, 13 lipca 2019

"Beskid" w Beskidzie cz. II

Beskid Orawsko-Podhalański
i sąsiednie pasma



2019, lipiec


Szóstego dnia naprawdę zdrowo padało, więc poświęciliśmy go na luz blues w Rabce, szczególnie w Parku Zdrojowym. 

Siódmego dnia było już ładnie i można było pomyśleć o dalszej wycieczce. Pojechaliśmy zatem znów do Oravicy, ale tym razem ruszyliśmy w stronę Tatr Zachodnich
Jesteśmy oto na północno-zachodnim skrawku słowackich Tatr. 
Jedno z najładniejszych tutaj miejsc to Dolina Juraniowa i Cieśniawy
Żeby tam jednak dojść, trzeba najpierw przemierzyć Dolinę Cichą, tę Orawską (w odróżnieniu od Liptowskiej). 
Po drodze mamy bliskie spotkanie z osłabionym mieniakiem tęczowcem.

Córka próbowała go odstawić na kwiaty, niestety spadał, biedaczek.
Może potem mu się poszczęściło w motylim życiu.

Po przebyciu łąki stajemy u wrót Doliny Juraniowej.







Szliśmy przez dolinę bardzo powoli cały czas zatrzymując się i podziwiając okazy flory i fauny.




Jest to imho jedna z najpiękniejszych dolinek tatrzańskich. 

 Dolina rozszerza się i wychodzimy na Umarłą Przełęcz /988/. Swego czasu szedłem tędy dalej do granicy na sedlo Prislop (Przełęcz Juraniową) i Bobrowiec, obecnie jest to niestety legalnie niemożliwe - przejście zostało zakazane w 2008 roku :-(
Zeszliśmy zatem do Doliny Bobrowieckiej i nią wróciliśmy do Oravic.
Kiedy dolina skręca w lewo, patrzymy na uprzednio zdobytą Skoruszynę:
Po drodze chciałem przejść ścieżką dydaktyczną przez Rašelinisko Peciská, niestety, ścieżka dydaktyczna przez bagna została zamknięta, ponieważ się... rozsypała. Niestety,  najwidoczniej Słowacy mają jeszcze większe problemy z sensownym wydawaniem pieniędzy niż my, bo ścieżka powstała zaledwie w 2013 roku (!) a już pokonała ją natura.

W ten sposób dysponowałem dodatkową godziną czasu tego dnia. 
Po odwiezieniu rodziny do hotelu mogłem tam zostać i wskoczyć do basenu, albo...I tu na scenę powraca wielki nieobecny: wspominany wcześniej najwyższy szczyt Pasma Orawsko-Podhalańskiego, Kiełek!
Kiedyś poległem - z braku czasu i z powodu prowadzonych tam wówczas prac leśnych - przy próbie zdobycia tego szczyciku z marszu, idąc z ciężkim plecakiem, próbując wspinać się z dna doliny potoku Sidzina. 
Obecnie podjeżdżam sobie wygodnie do Wielkiej Polany w pobliżu kaplicy. Stąd polną drogą a następnie ścieżką przez las mam ok. 2,5 kilometra szybkiego marszu.
 Na lewo widzę znany grzbiet - Policę, Okrąglicę i tak dalej
Zbierają się zapowiadane chmury, czy zdążę przed nimi? Na drzewach gdzieniegdzie widać ślady znaków (żółte trójkąty) jakiegoś szlaku lokalnego.
Na ostatnich metrach ścieżka już mocno zarośnięta, widać, że mało kto chodzi na ten przecież istotny szczyt - mógłby spokojnie być pozycją w którejś z modnych wśród części turystów "koron polskich gór"...
No i jestem. Kiełek, 960m npm. Tyle musiałem czekać zanim zostałem wliczony w poczet jego dumnych zdobywców :-))
Nieco geograficzno-topograficznego fetyszyzmu :-)
W drodze powrotnej zwracam większą uwagę na widoki. Dominuje oczywiście pokazujące się po prawej Pasmo Policy, tutaj z widoczną wyraźnie Okrąglicą:
W pewnym momencie jednakże zauważam zupełnie niezwykły widok na tak dobrze znaną Babią Górę! 
Jeszcze jej takiej zadzierżystej jak z tego miejsca nigdy nie widziałem. 
Patrzę jakby idealnie wzdłuż grzbietu Kępa-Gówniak-Diablak a zarazem z poziomu około 500-800 metrów niższego, na prawo wystaje Sokolica:

Warto było tu przyjść chociażby dla tego nieortodoksyjnego widoku.


Ósmy dzień również nas nie rozpieszczał pogodą. Wybrnęliśmy z sytuacji jadąc na Słowację. Po drodze przejechałem przez przełęcz Prislop i tu nagle mignął mi znany obiekt:
Tu kimaliśmy z menelem w grudniu 2015, tutaj wylałem garnek kakao na podłogę :-)))

Po przejechaniu przez góry docieramy do - ponoć znanego - Zamku Orawskiego położonego na skraju Magury Orawskiej, wysoko nad brzegiem rzeki Orawy.
Zwiedzanie jest możliwe wyłącznie z przewodnikiem (-czką), nasza nawijała szybko po słowacku, że ledwo coś tam rozumiałem. 
Z dolnej części zamku mamy widok w stronę dwóch wyraźnych szczytów, które błędnie zidentyfikowałem jako część Małej Fatry. Tymczasem były to Ostre i Hrdoš położone w obrębie Szypskiej Fatry, czyli w zasadzie część Wielkiej Fatry.
Jeszcze mnie tam nie było, szkoda, trzeba kiedyś nadrobić
Chodzimy sobie po zamku i chodzimy, czasem spotkamy jakąś księżniczkę czytającą książeczkę...Im wyżej, tym starsza część zamku. 
Akurat, kiedy szliśmy po wysoko położonej galerii trafia nas deszcz: 

Najwyżej położona i najstarsza część (XIII wiek) jest dostępna po wysokich stromych wąskich stopniach. Za to jest stamtąd najlepszy widok.
Na lewo od flagi pojawia się jeszcze jeden szczyt Szypskiej Fatry, Kečky:
Zwiedzanie trwało dosyć długo, do tego można obejrzeć pokazowe "walki" rekonstruktorów w rolach rycerzy czy może knechtów:
Zamek może też być celem pielgrzymek fanów horroru, ponieważ w nim właśnie w latach międzywojennych nakręcono kultowy w pewnych kręgach film "Nosferatu – symfonia grozy". Jest to pierwsza adaptacja XIX-wiecznej powieści "Drakula", archetypicznej dla motywu wampira w kulturze popularnej...O, cześć.

Jakby komuś było mało, tu również powstał jeden z odcinków serialu "Janosik", na którym wychowało się moje pokolenie :-) Ponadto kręcono tu również filmy czecho-słowackie.
Czekał nas jeszcze powrót do hotelu a po drodze obiad w usytuowanej w  Podwilku Karczmie na Granicy. To jedno z pozytywnych zaskoczeń wyjazdu: lokal o nienatarczywej urodzie, po wejściu uderzył nas nieszczególny zapach, ale trudno, ryzykujemy, najwyżej będziemy rzucać mięsem :-)
Tymczasem zarówno żurek, kwaśnica jak i patelnia warzywna były naprawdę dobre.

Ostatni pełny dzień powitał nas wilgocią i oparami po nocnych opadach. Postanowiłem tego dnia nie jeździć daleko, lecz poznać jeszcze coś z orawskiej okolicy. Jedziemy zatem z dychę kilometrów do Harkabuza i Bukowiny. Tutaj wychodzimy na krótką wycieczkę na jeszcze jeden z wybitnych szczytów tego pasma.
Widok na Żeleźnicę 912 m npm:
Po przejściu odcinka żółtego szlaku znów znajdujemy się na znanym nam już, sympatycznym niebieskim szlaku Polica - Stare Wierchy.
Szlaczek obecnie omija szczyt. Nie jest to problemem, bo prowadzi tam wyraźnie oznakowana ścieżka do kaplicy. 
Szczyt jest zarośnięty, od czasu do czasu migają widoki na inne pagórki Pasma Orawsko-Podhalańskiego, np chyba na Rabską Górę.
Bardzo przyjemny szlak dla wielbicieli łazęgowania z plecakiem po takich klimatach.
Nawet przecież spotkaliśmy na pierwszej wycieczce - jak sobie teraz przypominam - grupkę "backpackingową". Dobrym oparciem dla noclegu może być baza Madejowe Łoże w Podwilku.
 
Ponieważ nadal nie padało, zaproponowałem odwiedzenie ścieżki edukacyjnej poprowadzonej przez jedno z orawskich torfowisk:  
Ścieżka jest bardzo mylnie oznaczona, my zrobiliśmy krąg brodząc w mokrej trawie i okazało się, że dotarliśmy do...końcowych tablic ścieżki. Dopiero wskazówka miejscowego bywalca nakierowała nas na właściwy szlak. 
Wtedy zaczął padać deszcz, jednak odwiedziliśmy kilka pierwszych przystanków ścieżki.

Przy punkcie wyjściowym z szosy na torfowisko stoi Bacówka na Baligówce sprzedająca doskonale oscypki. Naprawdę, nawet widziałem jakieś dyplomy za konkursy na sery i inne wyroby. (Okropne są tylko potworne wypchane lisy mające służyć za "ozdobę", czy może wystawę na sprzedaż?).
Tu zakończyła się nasza wizyta na Orawie. Było naprawdę przyjemnie i mogłem odpocząć psychicznie.

W ramach suplementu: w powrotnej drodze odwiedziliśmy minizoo w Inwałdzie tuż za Beskidem Małym. W skrócie mówiąc: zoo jest bardzo przyjazne, można karmić niektóre zwierzaki paszą. 
 Ja zaś z upodobaniem oglądałem baraszkujące wesoło ostronosy.