Beskid Śląski
2006, maj
Mój pierwszy pobyt w Beskidzie Śląskim był krótki i sponsorowany - z Rodzicami pojechaliśmy w dwa auta do jednego z domów wczasowych w Wiśle.
Główną atrakcją pobytu dla dzieci był park wodny w niedalekim hotelu, ja też pamiętam jak zjeżdżam i wpadam do takiego leja, z którego następnie spadało się piętro w dół jak kulka w bilardzie 😄.
Zrobiliśmy jakąś krótką wycieczkę żółtym szlakiem pod górę, już nie pamiętam, czy w stronę Trzech Kopców czy w przeciwną.
Miałem jeszcze w planie uzupełnienie mojej listy najwyższych szczytów polskich pasm górskich i dlatego ostatniego dnia wstałem wcześnie nad ranem, zebrałem graty i podjechałem autem na Przełęcz Salmopolską.
Szybko wszedłem na Malinów /1115/ i na Malinowską Skałę /1152/.
Cały grzbiet był wówczas porośnięty lasem a nie jak obecnie (2017) odkryty więc na widoki po drodze nie można było liczyć.
Sprawne przejście na lekko przez Kopę Skrzyczeńską i Małe Skrzyczne doprowadziło mnie na Skrzyczne /1257/, najwyższy szczyt Beskidu Ślaskiego. Krótką ceremonię gratulacyjną przeprowadziłem sam ze sobą 😄
Pozostaje tylko zejść ta samą droga w dół do auta na przełęczy.
Pobyt był krótki, ale dla mnie i Rodziny ważny.