niedziela, 23 kwietnia 2017

Masyw Śnieżnika - kwietniowa zima

Masyw Śnieżnika

2017, kwiecień

Co tu robić, jak nie ma za dużo czasu, a chciałoby się zaznać trochę górskich klimatów? Karki albo Śnieżnik. Tym razem pada na Śnieżniczek. To dobra góra.
Wyjazd zaczął się w sobotę 22 kwietnia raniutko, wtaczam się na wrocławski dworzec.Silną grupą z menelem i Redziem łapiemy autobus do Kłodzka, tam zaś po oczekiwaniu - do Międzygórza. Dawno nie wchodziłem od tej strony, przyda się chwila klasyki. Ale wybieramy szlak zielony, którego zupełnie słabo kojarzę - szedłem czy nie szedłem?
Od samego dołu mamy śnieg, w zacienionej głębokiej dolinie nieźle się trzyma. Co będzie wyżej?
(fot. Red-Angel)

 Idziemy na Przełęcz Pod Smerekowcem a śniegu jest coraz więcej. Z mojego planu odbicia w bok na szczyt - nici. 
(fot. Red-Angel)
Brniemy w śniegu aż do niebieskiego szlaku, który jest przejechany i przechodzony.
Schronisko witamy z radością i oczywiście nie odmawiam sobie talerza tutejszego pysznego  bigosu - jak zawsze.
Balujemy w schronisku z przyjemnością, ale w końcu trzeba iść przecież na szczyt 😁

Droga na szczyt jest przedeptana a na samym szczycie śnieg jest przewiany. 
W oddali poniżej - czeka wiosna na swoją kolej 😃




Zabawa zaczyna się na zejściu po drugiej stronie - nawiane zaspy blokują drogę. A my jakoś w kwietniu nie pomyśleliśmy aby zabrać  rakiety na Śnieżnik 😖






Z góry jakoś się idzie, właściwa zabawa zaczyna się na odcinku od tablicy do Chatki. Nikt tędy nie szedł od czasu opadu i sami szukamy właściwej trasy. Mimo, iż każdy z nas był tu po kilka razy, i to np po ciemku, mamy trudności ze znalezieniem właściwego przebiegu ścieżki. Co zresztą nie ma znaczenia, ponieważ wszystko - i las i ścieżka - jest pokryte warstwą śniegu - od kolan po pas. To było moje najtrudniejsze przejście do Chatki w karierze.
Docieramy w końcu do Chatki, robiąc to w czasie dwa razy dłuższym niż zwykle a tu niespodzianka - w tych warunkach ktoś już zdecydował się zawitać idąc od drugiej strony, od Kamienicy. W środku rezydują cztery osoby. Trochę trwa, zanim zbiorą swoje graty na tyle, abyśmy również mogli się rozgościć. (Przyznam, że w pierwszej chwili po wejściu do chatki wydawało mi się, że jest tam z osiem osób, sądząc po ilości sprzętu, żarcia i flaszek😁). Dogadujemy się jak na "górołazów" przystało 😊 i wspólnie spędzamy wieczór .

tego dnia: 1585m w górę

Rano zwijamy się po śniadanku i wcześnie opuszczamy gościnny domek. 
Idziemy ścieżką przedeptaną przez spotkane osoby, zamiast pójść ścieżką po poziomicy i dalej kombinować coś z Czarną Górą, schodzimy w ten sposób zbyt nisko w stronę Kamienicy. Może i dobrze, bo od czasu do czasu pada nowy śnieg.


No i niestety, schodzimy do Kamienicy i dalej szosą musimy iść do Stronia Śląskiego. Po drodze typowy kwiecień-plecień, a we wiacie przystankowej w Stroniu przeżywamy ostatni atak zimy - wali śnieg, za chwilę deszcz ze śniegiem, takie to efekty aura przygotowała dla nas. Ale za każdym razem udało nam się ich uniknąć 👍.
Podobnie w Kłodzku  atak ulewy przesiadujemy spokojnie w ulubionym barze koło dworca. 
Autobus z Kłodzka najlepsze lata miał dawno za sobą i jak nie dmuchało przez (zmknięte!) okno, to z kolei woda deszczowa lała się z klapy dachowej 😁.
Dzięki Partnerom za ten krótki wyjazd, Tego mi było trzeba na zakończenie zimy w kwietniu!