niedziela, 8 listopada 1992

Nieco zimne Pilsko

Beskid Żywiecki


1992, listopad



Na ten wyjazd miało jechać kilka osób ale na dworcu okazało się, że jedziemy tylko we trójkę: Karola, Janusz i ja. Początek średni, dalej pamiętam jeszcze mniej 😁.

Jakoś pociągiem czy pociągami dostaliśmy się do Węgierskiej Górki.
Po minięciu bunkrów wspinamy się na grzbiet Prusów /1010/. Jest całkiem ładnie, panuje dość ciepła jesienna pogoda.
Przechodzimy kulminację i długim grzbietem idziemy do schroniska na Hali Boraczej.
Słabo pamiętam to schronisko, bo zatrzymaliśmy się na krótko, ale było wtedy jeszcze brzydsze niż obecnie 😄.
Potem poszliśmy do schroniska na Lipowskiej na nocleg. Oczywiście było pusto i zimno. Wtedy jeszcze można było palić  w pomieszczeniach, więc w sypialni było na dodatek śmierdząco od strych ćmików.
Jakoś minął nam ten wieczór, nie pomnę jak.

Kolejny dzień okazał się znacznie bardziej późnojesienny. Od rana mgła i szron. Pamiętam zmrożone, ścięte przymrozkiem jagody, które smakowałem ze zdziwieniem. Miały taki winny smak.
Szlak prowadzi łatwo grzbietem, po kilkunastu minutach mijamy drugie schronisko.
Stara Rysianka, lata siedemdziesiąte:


(fot. beskidia.pl)

Z Lipowskiej na Halę Miziową jest ok. ośmiu kilometrów grzbiecikiem, przeszliśmy to na tyle szybko, żeby zdążyć zrzucić plecaki w "tymczasowym" schronisku i pójść jeszcze za jasności na Pilsko /1557/.
To była moja pierwsza bytność na tym szczycie, niestety, widoków żadnych nie było, zrobiło się jeszcze zimniej, wietrzniej i bardziej mgliście niż dotąd. Na wieczór wróciliśmy do schroniskowego baraku. 

(Fot. A. Stelmach fotopolska)

Tu również spędziliśmy wieczór we trójkę, nikogo innego w budzie nie było. Pozwoliliśmy sobie na trochę drogie dla nas piwo w (małych) puszkach "Krakus" jeśli dobrze pamiętam takie czerwone:


Ale może coś mi się pomieszało 😄, jeśli to piwo nie było wtedy w produkcji.
Ostatniego dnia już bez historii, zeszliśmy jakoś do Korbielowa ale nie przypomnę już sobie czy szlakiem żółtym, czy zielonym. Tak się zakończyła nasza dość klasyczna beskidzka wędrówka.