wtorek, 26 grudnia 2017

Nielondyn. (wg China Mieville)

Góry Złote


2017, grudzień





Śnieg spłynął w całości krótko przed naszym przyjazdem. Coś wisiało w powietrzu. Poszedłem na wieczorny obchód miasteczka w sobotę, sprawdzić, co się dzieje? Czy to wytwór wyobraźni? Po Nielondynie walały się złammasole. Zimny wiatr unosił je walcząc z siłą grawitacji. Ludzie zniknęli a budynki wyglądały jak dekoracje...


Kiedy szedłem, przyplątał się za mną uparty kartonik po mleku, miał na imię oczywiście Kwaśny. 
W trakcie spaceru wyjaśniła się zagadka tajemniczych efektów: w Nielondynie podstępnie atakował Smog! Na szczęście wietrzna pogoda przeganiała jego macki, więc sytuacja nie była tak dramatyczna, jak w książce. 

Wigilia minęła i nadeszło Święto.
Zrobiliśmy sobie krótka wycieczkę na szczyt Borówkowej. Dopiero na ostatnich metrach pojawił się śnieg.

Graniczna ścieżka


W czasie powrotu na Przełęcz Lądecką łaskawie wyłoniło się słońce.

Pojechaliśmy jeszcze zobaczyć Zamek na Skale. Niestety straciliśmy tam trochę za dużo czasu z przyczyny niezbyt licznej (albo ospałej) obsługi.

Po powrocie do Lądka zrobiłem sobie jeszcze szybki wyskok w celu zweryfikowania informacji o wiacie w Karpnie.
Słońce już zachodziło i z Trojaka szło w moją stronę w dół kilka osób. 

Szczyty - Śnieżnik i sąsiednie - toną w chmurach.

Od zachodu doliną Białej Lądeckiej i opływając niższe grzbiety nasuwa się wielki wał chmur.


Jeszcze foteczka: Skalny Mur
Zostawiam skałki za sobą i przez Skalną Bramę wychodzę na Zamkowe Rozdroże. Stąd jeszcze tylko minuty do Karpna i kaplicy Matki Bożej od Zagubionych.
Postawiono tam wiatę, która mnie interesuje.

Może będzie niedługo okazja, żeby zapoznać się z nią bliżej...
Tymczasem robi się błyskawicznie ciemno, jak gdyby ktoś wyłączył lampę. Wracam dla odmiany przez Drogę Malinową przyświecając sobie czołówką, którą przezornie zabrałem ze sobą. Droga była częściowo oblodzona, częściowo błotnista, więc światło bardzo się przydało.
Następnego dnia niestety już wyjeżdżaliśmy a pogoda właśnie się poprawiała.