środa, 1 lipca 2015

Jako remora na Szlaku Karpackim


Beskid Niski, Bieszczady


2015, lipiec




Menel robi Szlak Karpacki (niebieski) Grybów-Rzeszów. Postanowiłem go trochę wspomóc moralnie i zapodać kawałek wspólnego odcinka. Albo można powiedzieć, że podczepiłem się jak remora 😁 .


Dojechałem nocą autobusem do Rymanowa a następnie stopami rano w sobotę do Moszczańca położonego w Beskidzie Niskim przy zielonym szlaku na Długą Kiczerę i ruszyłem do wspólnego punktu na Kanasiówce /823/.

Szlak zielony, jak to zwykle w Beskidzie Niskim, zarośnięty:



Mieliśmy się tam mniej więcej spotkać w godzinach przedpołudniowych. Niestety, telefon menela milczy jak zaklęty. Czekam trochę na Kanasiówce przestępując z nogi na nogę, w końcu dochodzę do wniosku, że najprawdopodobniej menel gdzieś zaspał, więc zostawię mu znak, że już tu byłem. Układam więc z patyków i gałęzi napis.

Oczywiście, menel na Kanasiówce był ze trzy godziny później i robił sobie nawet zdjęcie, a mojego napisu nie zauważył 😁 (jest pod jego nogami, widać litery "Michun" i godzina😃).

(fot. menel)

Ruszam dalej przez Przełęcz Laborecką (Radoszycką).

Zatem, mimo, iż szliśmy w odstępie ledwie kilku godzin, udało nam się spotkać dopiero w Nowym Łupkowie na Końcu Świata . Czekam na menela zbijając bąki, rozstawiam Huskiego, obserwuję harcerki instalujące obozowisko 😁. Zaczyna grzmieć, menel wtacza się na ostatnich nogach tuż przed pierwszymi kroplami deszczu i wpada do mojego namiotu. W nocy burza i zlewa.

A rano parno i wilgotno. Robimy śniadanko "na tarasie".


Idziemy teraz na szlak. niebieski, który przez Zubeńsko doprowadzi nas do granicy. Dzisiaj będziemy mieć dzień wypoczynkowy, z możliwie dłuuugim siedzeniem pod wieczór. 
Przez Wysoki Groń i Wierch nad Łazem, przez Gmyszów Wierch i Rydoszową zmierzamy do Balnicy. Wbijamy do Wojtka na fasolkę i bee-gees.Następnie robimy mycie i błogą nasiadówę na tarasie. Sielankę przerywa tylko na krótko wjazd kolejki i nagły atak turystów kolej(k)owych.

Luna z Balnicy: 




(fot. menel)
Rano polepszenie pogody zwiastuje upał. Pierwsze kroki po spakowaniu się kierujemy na Czerenin /929/. Jest tu dawny trójstyk granic z 1939 roku Polski, Węgier i Słowacji. (Krótko był, bo od kwietnia do października 39).
(fot. menel)
Dalej grzbietem granicznym to na dół, to do góry , między innymi na Stryb /1011/. Potem do wiaty na Przełęczy Nad Roztokami. Tu robimy obiadowe małe co nieco, korzystając z obecności wody.
(fot. menel)

No i dalej oczywiście grzbietem - na górę na Okrąglik /1106/

(fot. menel)

Tutaj zaczyna się już fajny widokowo odcinek z pierwszymi połoninami. Idzie się długo ale przyjemnie. Wyższa kulminacja grzbietu to Płasza /1162/ i potem jeszcze Dziurkowiec /1188/.
To zdaje się okolice Riabej Skały /1192/ czyli najwyższy szczyt na dzisiaj.
Na koniec jednak dopadł nas deszcz. W gęstniejących kroplach schodzimy na Przełęcz pod Czerteżem. Wiata niestety zajęta przez spore słowackie towarzystwo, rozstawiamy namioty.
(fot. menel)
Wieczorna mżawka zamieniła się w nocną ulewę.

Rano zaczyna się przejaśniać i na śniadanie idziemy do polskiej wiaty.


Jest mokro i wszystko paruje. Na początek w tym warunie podejście na Czerteż /1071/.


Mamy już smaki na Wielką Rawkę

Idziemy i idziemy aż w końcu jest: Krzemieniec /1221/:



Teraz czeka nas zejście na siodełko i ponowne podejście na Wielką Rawkę.
Na górze:


Teraz czeka nas długotrwałe zejście do Ustrzyk Górnych. W Ustrzykach robimy sobie ucztę w Zajeździe Pod Caryńską i ogólnie korzystamy z atrakcji, jakie oferuje cywilizacja😁.

Po tych przyjemnościach podjeżdżamy do Wołosatego i za pozwoleniem gospodarza oraz stosowną opłatą lokujemy się w namiotach.



Rano katastrofa. Kolejny dzień zaczyna się od zlewy i to naprawdę solidnej. Śniadanie robimy i jemy w drzwiach umywalni, przed nami ściana wody. Poważnie myślę o dezercji. Zwłaszcza, że obok są chłopaki z Wlkp autem i zawieźliby mnie daleko w moje rejony.

W końcu trochę, coś jakby, lekko się wydaje...pada może mniej??

Stwierdzam, że jechać na sucho do domu byłby dyshonor 😃 - przejdziemy się jeszcze kawałek razem. Idziemy na początek na Przełęcz Krygowskiego. Jest...ciekawie:


Skoro jest tak fajowo, to idziemy również na Tarnicę /1346/:
Na Przełęczy Goprowskiej znowu mocniej pada. Chronimy się na chwilę do wiaty, ale robi nam sie chłodno, to już lepiej iść. Przecież przed nami piękne schody na Krzemień, jak w pedecie.

Wchodzimy po schodach na Krzemień i dalej na Bukowe Berdo /1311/.
Grzbiecikiem, przez który przed chwilą przeszła nawałnica.


Bukowe Berdo


Zmoczeni do gaci ale szczęśliwi pstrykamy fotkę we wiacie, niedługo rozstanie.
(fot. menel)
No i schodzimy na Widełki, do szosy.


W taki sposób moje pierwsze siateczkowe buty zakończyły 3-letnią karierę:



Menel miał jeszcze przed sobą "trochę" dni na szlaku, ale przez ten najtrudniejszy odcinek bezpiecznie go przeprowadziłem 😁.