2021, styczeń
Pierwsza wycieczka roku była szczególna. Spadło mnóstwo śniegu, jak dawno nie było. A jeszcze ponadto udało się umówić znów w gronie postforumowym, z tak dawno nie widzianym Redem i Kasią. Wybraliśmy kierunek Śnieżnik i Bialskie, które zawsze oferują śnieg przy takich warunkach pogodowych.
Zlądowaliśmy w Stroniu Śląskim już późno, po ciemaczu. Wyciągamy giry w kierunku na Młynowiec. Tam zobaczyliśmy jakieś ognisko - ludzie się bawią w piąteczek. Z wiochy skręciliśmy w prawo na polną drogę do agro.
Oczywiście po ciemku kawałek źle poszliśmy i trzeba było wracać, ale to pikuś. Teraz dopiero zaczęło się prawdziwe podejście, już na rakietach, 600, 650, 700, 750m..Leśnymi ścieżkami wyszliśmy stromo na zbocza Ostręgi i dalej przecinając Suchą Drogę już w kierunku szczytu Suszycy /1047/.
Czułem się naprawdę wyeksploatowany po całym dniu, dojeździe i tak dalej, to było ciężkie podejście w śniegu padającym cały czas. Na mapie jakoś tak nie wyglądało...
Doszliśmy jakieś 50 metrów przed szczytem wg GPS. Sądziłem, że na spanie będziemy gdzieś około dwudziestej i jeszcze coś pobalujemy, tymczasem zanim doszliśmy i zanim przygotowaliśmy platformy pod namioty, zanim się rozłożyliśmy i jako tako ogrzaliśmy w namiotach i śpiworach - zrobiła się 23. Naprawdę byłem zmęczony. Padłem w śpiwór, niestety w nocy materacyk jak to zwykle puszczał powietrze, muszę jednak pomyśleć o wymianie na lepszy (i droższy niestety).
Tymczasem w nocy dowaliło śniegiem z 25cm co najmniej.
Z Suszycy poszliśmy jakimiś zasypanymi po pas ścieżkami leśnymi, tak aby w końcu wyjść na Suchą Drogę. Tutaj nadal przecieraliśmy, chociaż było już łatwiej niż poprzednio w lesie.Nie dochodząc do Stromej skręcamy w lewo pod górę i znów małe przetarcie. Chwila ładniejszej pogody.
Z Kamienicy wyszliśmy po lekkim posiłku na drodze, no nie było gdzie spokojnie usiąść.
Tymczasem po dotarciu do Domku stwierdziliśmy, że było tam z 25 osób, rejwach, jazgot, do wnętrza ledwie dało się wejść, bo w poprzek leżały jakieś trzy ochlapusy, oczywiście zero możliwości żeby usiąść przy stole i coś zgotować, bo stół cały zastawiony alkoholem. Zero jakiegokolwiek gestu czy zainteresowania ze strony obecnych. Domek zawsze był przystanią dla zdrożonych turystów, obecnie stał się miejscem na ordynarne chlańsko. Bardzo przykre wrażenie po tylu klimatycznych pobytach w tym miejscu - strząsnęliśmy śnieg z sandałów i z niesmakiem poszliśmy "świną dal".
Teraz czekało nas długotrwałe zejście przez Kletno do Stronia Śląskiego mocno znaną i przez to już nudną trasą.
Ostatni odcinek dojścia ulicą Sportową zawsze mnie dołował i dołuje nadal, już wydaje się tak blisko a jeszcze trzeba się namachać giczołami.