niedziela, 10 grudnia 2006

Zachodnie - biwak i cuda na grani

Tatry


2006, grudzień






Umówiliśmy się na taki niby biwak odorowo-outdoorowy. Sobota to spotkanie w schronisku w Chochołowskiej i wyjście na Grzesia.
Udajemy, że jesteśmy pro:

Pogoda nie zachęca do wyjścia z ciepłego miejsca, ale cóż, jak wiadomo "trzeba być twardym a nie miętkim..."





Niedziela nas nie rozpieszcza również na Rakoniu /1876/:

ani tym bardziej na Wołowcu /2006/:

Gdzieś między Wołowcem a Jarząbczym:

A tu przecież wchodzimy jeszcze na Jarząbczy Wierch /2137/ i Kończysty /2002/ i potem ramieniem na Trzydniowiański Wierch /1758/ i już całkiem całkiem po ciemaku schodzimy Doliną Jarząbczą znów do tego samego schroniska...

Poniedziałkowy poranek w Chochołowskiej obiecuje wreszcie zmianę pogody i weselszy dzionek.
Wracamy zatem z powrotem na Trzydniowiański, tym razem przez Kulawiec.











zmierzamy powoli pod górę z powrotem w stronę Grani, tej Grani:











No i znów jesteśmy na Kończystym, skąd podążamy na Starorobociański Wierch /2176/











Na podejściu przydają się raki, teraz czas na zejście.













W stronę Ornaku:

Na grzbiecie Ornaku:







Pożegnanie z Kominiarskim Wierchem:

A przy schronisku "Ornak" prawie nie ma śniegu, zupełnie inny klimat:

Dalszy ciąg mi wywiało z głowy, czy szliśmy do Kir czy jakoś inaczej po noclegu w schronisku.

niedziela, 19 listopada 2006

Przez Beskid Nieduży ze "Zgredami"

Beskid Mały


2006, listopad




Udała mi się kolejna ustawka z moją zgredzką grupką.

Tym razem zadajemy pekapem do Wadowic. Z Wadowic podjazd jeszcze kawałeczek busem do Ponikwi i możemy ruszać na szlak niebieski.
Mimo, że góra nie jest wysoka, to jednak te 600 metrów trzeba podejść.
Przy schronisku małe fajf minyts for tim:

Jeszcze odrobina i wychodzimy na Leskowiec /922/:
A potem nasza droga prowadzi dalej, kierunek Łamana Skała /929/ a jeszcze po drodze zbaczamy do Chatki pod Potrójną na drugie śniadanie.






Mieszają się kolory późnej jesieni, w końcu to już połowa listopada była

Przez Potrójną zmierzamy na Przełęcz Kocierską.
Miało tu być coś w rodzaju schroniska (wg mapy) tymczasem.. stoi tu od pewnego czasu Zajazd Kocierz, wielki hotel z wielką knajpą. Ponieważ hotel funkcjonuje od niedawna i nie wszystkie atrakcje działają, mamy cenę zniżkową. 
  



  
Takich wygód dawno nie zaznałem w górach. 
Rano humory dopisują, idziemy Małym Szlakiem Beskidzkim w stronę zachodnią, przed nami podejścia na Beskid i Kocierz.


Na Przysłopie Cisowym zmieniamy kolor szlaku i kierunek marszu - będziemy schodzić do zapory w Tresnej. 
Po drodze, ponieważ szedłem pierwszy w pewnym odstępie od pozostałych, wyszedłem wprost na wielkiego jelenia - byka stojącego dumnie na stoku, niestety, zanim wyciągnąłem aparat, wielki stwór umknął w las.



W Syptowiu wiszą jeszcze ostatnie jabłuszka
Przekraczamy Sołę po zaporze i z Czernichowa zaczynamy podejście na zachodnią część masywu Beskidu Małego - ale nie wprost niebieskim szlakiem, lecz trochę dookólnie najpierw na Przyszop /601/ i potem żółtą farbą trochę w dół na Przysłop i dopiero czerwonym na przełęcz Pod Czuplem.



Po wyjściu tych 700 czy więcej metrów na Czupel /933/ czeka nas jeszcze tylko spacerek do schroniska na Magurce.
Tutaj kończymy dzisiejszą trasę.
Mamy sporo czasu w schronisku i cały wieczór dla siebie. Siedzimy, gadamy, pijemy piwko.

Następnego dnia to już bez historii, zeszliśmy na Bielsko-Białą - jeśli dobrze pamiętam czerwonym na B.-B. Leszczyny.
Sympatyczne spotkanie z Minibeskidem w ten sposób się zakończyło.