czwartek, 26 grudnia 2019

Święta w kolorze khaki

Góry Sowie i Wałbrzyskie


2019, grudzień



Białe Święta? 
Ha, ha. Dodatnie temperatury i deszcz. Zgnilizna. Barwy i zapachy rozkładu organicznego. Wszechobecna wilgoć wciskająca pod ubranie swoje trupie paliczki.
Aby rozgrzać zmarznięte, zmoknięte serca i ciała, zabieram rodzinkę do przytulnej Fregaty nad samym Jeziorem Bystrzyckim.
Na zewnątrz - brrr
A w środku tak... cozy
Następnego dnia rano wstępuje w nas nadzieja.Widać promyczki słońca! 
Tym bardziej rodzina dała się namówić na wycieczkę na drugi szczyt Gór Wałbrzyskich - Chełmiec. Podjechaliśmy możliwie wysoko na zielonym szlaku. Nikt nie jest w końcu coraz młodszy. 
Po drodze aura zmieniała się jak w kalejdoskopie, wiadomo, zgodnie ze staropolskim przysłowiem w grudniu jak w garncu.
W dziwnie padającym słońcu ukazała się Borowa
Wszyscy dzielnie weszliśmy na szczyt. Razem mamy 213 lat. Helloł!
Wracając odwiedziliśmy jeszcze nowy przybytek po drugiej stronie jeziora, hotel Maria Antonina. Na szczęście nie ścinają tam głów, lecz podają dobre jedzenie.
Kolejnego dnia padało cały czas. Uparcie wyszliśmy na szlak prowadzący do zamku Grodno położonego na ramieniu góry Choiny. 

No a tutaj to już była zlewa konkretna:
Ja tym razem chciałem wypróbować nową kurtkę. Dzięki niej nie zmokłem, ale za to zmarzłem co poskutkowało początkiem nowego przeziębienia.
Ale co tam! Trzeba przecież jeszcze wypróbować spa, żona mnie namówiła. 
Ty nie spróbujesz? 
Wszystko byłoby dobrze, ale strefa spa była na zewnątrz budynku :-) Dopóki siedziałem w gorącej wodzie, było ok. Zaczął padać zimny deszcz mi na głowę. Pobiegłem do balii z, jak się okazało, letnią wodą. Na sauny jestem za mało wytrzymały na gorąc...no i się przeziębiłem na amen. 
Następnego dnia już wracaliśmy w siąpiącym deszczu a w górach pojawił się śnieg. Pod względem pogody wyjazd nie wyszedł, ale pod innymi udał się świetnie.
PS żonie i córce nic się nie stało, bo się wygrzały w saunie, a ja głupi nie.

2 komentarze:

  1. Nic straconego, białe święta będą na Wielkanoc. Co za katanę sobie lajsnąłeś?

    OdpowiedzUsuń